Po zwycięstwie na inaugurację z GKS-em Tychy kibice Spójni Stargard spoglądając w terminarz liczyli, że ich zespół pojedzie na starcie z Legią Warszawa po pięciu zwycięstwach. Tak się stało. Gdy podopieczni Krzysztofa Koziorowicza w efektowny sposób rozprawili się z faworytem ligi pojawiła się szansa na serię nawet dziesięciu spotkań bez porażki. - Po wygranym meczu z Legią dążyliśmy do tej magicznej dziesiątki. Cały czas mieliśmy nadzieję, że uda nam się wygrać te mecze - podkreśla Karol Pytyś.
- Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Nie mamy nic do stracenia. Jedziemy tam podtrzymać swoją passę - dodaje center Spójni zapytany o sobotnie starcie w Łańcucie. Pojedynek z Max Elektro Sokołem będzie dla jego drużyny najtrudniejszy w sezonie, ponieważ zmierzy się ona z drugim zespołem w tabeli.
W środowych derbach z Kotwicą Kołobrzeg wygranych przez gospodarzy 72:66 nie zabrakło wzlotów i upadków. Od wyniku 7:17 stargardzianie zdołali odrobić stratę i wyjść na prowadzenie nawet 60:49. - Trudny mecz. Nie układał się po naszej myśli, ale wygraliśmy, bo byliśmy konsekwentni w tym, co robimy - tłumaczy nasz rozmówca.
Przewaga nie oznaczała absolutnie końca emocji. Kotwica doprowadziła do remisu a dopiero końcówka należała ponownie do lidera I ligi. - Niestety czasem tak się zdarza. Jakieś drobne rozprężenie wdarło się w nasze szeregi i rywale odrobili stratę. Dobry zespół ocenia się po tym jak kończy i kolejny raz zakończyliśmy zwycięstwem - przyznaje koszykarz, który zdobył w środę pięć punktów i miał osiem zbiórek.
Można oczywiście narzekać na niższą niż zwykle skuteczność i sporą liczbę strat. Spójnia Stargard pokazała jednak swoją siłę w innym aspekcie. Gdy podstawowa piątka nie rozpoczęła dobrze meczu w drugiej kwarcie inicjatywę przejęli zmiennicy: Paweł Śpica i Paweł Bodych. - Tego nam brakowało rok temu. W tym sezonie możemy liczyć na cały zespół i dlatego idzie nam lepiej - podaje receptę na dobre wyniki Karol Pytyś.
ZOBACZ WIDEO LeBron James przeszedł do historii (źródło: TVP)
{"id":"","title":""}