GTK nie zachwycił, ale wygrał. Dziewiąta porażka Astorii

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski

Do połowy pojedynek 11. kolejki, w którym GTK Gliwice podejmował Astorię Bydgoszcz, mógł się podobać. Przede wszystkim z tego względu, że był zacięty. Po przerwie uwidoczniła się jednak wyraźna przewaga gospodarzy, którzy wygrali 70:58.

Obie drużyny w sobotni wieczór były bardzo zmobilizowane. Podopieczni Pawła Turkiewicza bardzo chcieli zmazać plamę w postaci środowej porażki w Poznaniu. Z kolei goście wręcz musieli pokazać się z dobrej strony. Przede wszystkim tej walczącej, bo właśnie to (brak walki) najbardziej zarzucali im ich kibice po druzgocącej porażce w Artego Arenie ze Zniczem Basket Pruszków.

Kluczowa dla losów gry okazała się druga połowa. W niej GTK powoli budował swoją przewagę, grając mądrze i konsekwentnie, nie unikając jednak pewnych błędów. Natomiast gra Astorii w ataku zupełnie się posypała. Brakowało przede wszystkim pomysłu na grę i dokładności. W samej tylko trzeciej kwarcie, wygranej przez gospodarzy 7-oma punktami, przyjezdni popełnili aż 8 strat. Nie da się wygrać meczu wyjazdowego, popełniając tyle błędów.

Warto wspomnieć, że GTK był w tym spotkaniu osłabiony brakiem Pawła Zmarlaka. Na parkiecie wcale nie było jednak tego widać, bowiem bardzo dobrze zastąpił go Łukasz Ratajczak. Z kolei z ławki dobre wejście dał Marcin Weselak, który bliski był uzyskania double-double. Podkoszowy zanotował w meczu 9 punktów i tyle samo zbiórek, szczególnie w pierwszej połowie siejąc popłoch w szeregach rywali. Fatalnie zaprezentował się jednak na linii rzutów wolnych (1/8), niemniej całościowo zaliczył udany występ.

Wszystko dobre, co powiedzieć można o grze Astorii, działo się przed przerwą. Niezłe zawody rozgrywali Dorian Szyttenholm i Mateusz Fatz. Już standardowo ataki bydgoszczan udanie napędzał Patryk Gospodarek, efektem czego zespoły do szatni udawały się przy jednopunktowym prowadzeniu Astorii, które - rzutem za trzy niemal równo z końcową syreną - zapewnił jej Mateusz Bierwagen.

ZOBACZ WIDEO 9 rocznica pierwszego awansu Polski na Euro

I w tym miejscu kończą się pozytywne aspekty tego meczu, bo druga połowa nie była najbardziej porywającym widowiskiem. Gospodarze dominowali na atakowanej tablicy, przez co mogli bez problemu ponawiać swoje akcje. Statystyka zbiórek ofensywnych (w całym meczu 20-6), najlepiej oddaje ich przewagę w tym aspekcie. A jeśli dodać do tego 8 strat więcej, jak i słabszą od rywali skuteczność zza łuku, nie można się dziwić, że Astoria po raz kolejny schodziła z parkietu pokonana.

Całościowo zaprezentowała się już jednak lepiej niż w poprzednim spotkaniu, ale czy to może być jakiekolwiek pocieszenie dla zespołu, który nie jest ostatni w lidze tylko dlatego, że mecz za meczem przegrywa również Zetkama Doral Nysa Kłodzko? GTK zdołał natomiast zmazać plamę z Poznania, ale także nie oczarował. Gdyby jego rywalem był silniejszy zespół, wynik mógłby być inny, zatem Paweł Turkiewicz ma nad czym popracować ze swoimi podopiecznymi, bo ich forma nie jest jeszcze stabilna.

GTK Gliwice - Astoria Bydgoszcz 70:58 (20:22, 18:17, 18:11, 14:8)

GTK: Ratajczak 19, Radwański 15, Weselak 9, Dziemba 7, Salamonik 7, Jędrzejewski 6, Rutkowski 3, Filipiak 2, Pieloch 2.

Astoria: Gospodarek 13, Fatz 12, Szyttenholm 10, Czyżnielewski 6, Bierwagen 5, Barszczyk 4, Dąbek 4, Laydych 2, Mikołaj Motel 2, Krefft 0.

Źródło artykułu: