[b]
WP SportoweFakty: Co sobie pan pomyślał po piątkowym feralnym spotkaniu w Słupsku, które Stelmet BC przegrał aż 51:68?[/b]
Janusz Jasiński: Pomyślałem sobie, że dawno nie rozegraliśmy takiego spotkania. Powiem szczerze, że ja nie pamiętam tak słabego występu w wykonaniu drużyny z Zielonej Góry. To był taki mecz, w którym 10 zawodników kompletnie zapomniało, jak się gra w koszykówkę. Wyglądaliśmy fatalnie.
A pomyślał sobie pan wtedy: czas na zmiany w drużynie?
- Na pewno ten mecz bardzo pomógł mi w podjęciu decyzji. Nie będę tego ukrywał. Po takim spotkaniu trzeba było wstrząsnąć drużyną. Muszę tutaj przytoczyć słowa trenera Gronka, który często adresuje je do zawodników: jest wielu koszykarzy w Polsce i poza granicą, którzy chętnie dołączyliby do tego zespołu. Uważam, że gracze powinni zdawać sobie z tego sprawę.
W sobotę zapadła ostateczna decyzja w sprawie Vladimira Dragicevicia?
- Dobrze pan wie, że od dłuższego czasu prowadziliśmy rozmowy z Vladimirem Dragiceiviciem. Obraliśmy z trenerem taką strategię, że decyzję w jego sprawie podejmiemy po trzech meczach, które rozegramy w krótkim odstępie czasu. Chodziło o spotkania z Szolnoki, Energą Czarnymi i Spirou. Jednak po zakończeniu pojedynku w Słupsku uznałem, że nie ma na co czekać i trzeba szybko podejmować decyzje, tym bardziej, że mecz w Belgii może mieć kluczowe znaczenie dla naszych dalszych losów w BCL.
Nie ukrywamy faktu, że od dłuższego czasu szukaliśmy zawodnika podkoszowego o takich umiejętnościach jak Dragicević. Mogę zdradzić, że w okresie letnim byliśmy blisko zakontraktowania Rasida Mahalbasicia. On był jednym z moich faworytów, ale nie udało się.
ZOBACZ WIDEO Neapol tęskni za Milikiem. Włosi czekają na powrót Polaka
To chyba kolejne podejście do Mahalbasicia?
- To prawda. Kiedyś z trenerem Adamkiem próbowaliśmy go ściągnąć do zespołu. Nie ukrywam, że jest pewna grupa zawodników, która mi bardzo odpowiada. Mam na myśli takich graczy jak: Stević, Borovnjak, Mahalbasić czy Dragicević. Poza tym mam taką swoją koncepcję wielokulturowości w drużynie. Lubię, jak w zespole są zawodnicy z różnych części świata - Amerykanin, Polak, Serb, Czarnogórzec, Rumun. Nie lubię, jak funkcjonują tylko dwa obozy: Amerykanie i Polacy.
[b]
Proszę przybliżyć kulisy negocjacji z Czarnogórcem. Jak doszło do rozmów?[/b]
- Trzeba sobie szczerze powiedzieć, że zostaliśmy trochę wywołani do tablicy przez samego zawodnika. To on nam zaproponował swoje zasługi. Ten fakt mnie jednak nie zaskoczył, bo co jakiś czas zawodnicy się do nas odzywają bądź zabierają głos w mediach. Tak było z Walterem Hodgem, a ostatnio nawet z Dee Bostem mieliśmy ciepłe wymiany zdań. To pokazuje, że zawodnikom podoba się w Zielonej Górze. Z Vladimirem było podobnie. Nie ukrywam, że dla nas była to świetna okazja. Dragicević jest klasowym zawodnikiem i na pewno rozwiąże nasze problemy pod koszem.
To prawda, że na początku nie do końca był pan przekonany do ponownego zatrudnienia Dragicevicia?
- W zeszłym sezonie powiedziałem sobie, że nadgorliwość jest niewskazana i w związku z tym nie będę podejmował żadnych nerwowych ruchów. Daliśmy czas zawodnikom, trenerowi i czekaliśmy na rozwój wydarzeń. Ta taktyka idealnie się sprawdziła. W tym sezonie sytuacja dość dynamicznie się rozwinęła i takie są efekty. Trzeba było zadziałać, bo problemy pod koszem były bardzo widoczne.
Pytałem o ten brak przekonania, ponieważ podobno był pan mocno wkurzony na Dragicevicia za pamiętny finał z PGE Turowem Zgorzelec w sezonie 2013/2014. To prawda?
- To nie jest tak, że on mi podpadł. Słyszałem takie głosy, ale muszę je zdementować. On był z nami do końca, starał się, walczył. Wiem, jakie były powody jego słabszej gry w tamtym okresie. Powiedzmy szczerze, że byliśmy słabsi wtedy od PGE Turowa na przestrzeni sześciu meczów. Zgorzelczanie wygrali zasłużenie.
Podpisaliście dwuletnią umowę z Dragiceciviem. To spore zaskoczenie.
- To mnie właśnie najbardziej przekonało do tego, by podpisać z nim umowę. Nie chciałem wziąć zawodnika na kilka miesięcy by się odbudował, a następnie nas opuścił. Chcieliśmy się zabezpieczyć. Przekonało mnie to, że Vladimir chce grać u nas dłużej niż to zakłada umowa. Zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja.
Nie boi się pan o jego charakter? Kibice boją się, że Czarnogórzec będzie gwiazdorzył.
- Kiedyś o tym mówiłem, ale powtórzę. Do takiego klubu jak nasz przyjdzie określona grupa zawodników: młode talenty, które jeszcze nie zostały odkryte albo gracze o uznanej klasie, ale po przejściach: Hosley, Hodge czy Dragicević.
Czy transfer Dragicevicia oznacza zwolnienie kogoś z zespołu?
- Mamy bardzo napięty kalendarz i potrzebujemy zawodników w rotacji. Pamiętam dyskusje z Saso Filipovskim w poprzednim sezonie. Kiedyś mu zaproponowałem, że może jednak powinniśmy mieć czterech podkoszowych a nie pięciu, to mi odpowiedział, że generalnie nie powinienem się wtrącać w pewne rzeczy. On chciał mieć pięciu wysokich, bo wiedział, że sezon jest długi i wszystko jest możliwe. Dzisiaj jest podobnie. Myślę, że transfer Dragicevicia da do myślenia wszystkim dookoła. Pobudzi rywalizację w zespole.
Rozmawiał Karol Wasiek
To fakt. Moldoveanu, Ponitka, Eyeng Czytaj całość