- Trudno cokolwiek powiedzieć po takiej porażce, zostaliśmy w niedzielę wypunktowani przez Anwil, żaden element w naszej grze nie zafunkcjonował dobrze - mówi wyraźnie podłamany całą sytuacją Jakub Zalewski, zawodnik AZS-u Koszalin.
To był jeden z najgorszych występów akademików w historii. Podopieczni Piotra Ignatowicza zostali rozgromieni na własnym parkiecie przez Anwil Włocławek. Czwarta drużyna minionych rozgrywek wygrała w Koszalinie różnicą 48 punktów - 93:45.
- Szczerze nie przypominam sobie meczu, w którym przegrałem taką różnicą punktów. To była zdecydowanie najwyższa porażka - podkreśla Zalewski.
Gra AZS-u Koszalin nie kleiła się od samego początku. Akademicy mieli problemy w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła. Nie potrafili skonstruować skutecznej akcji w ataku, poza tym bardzo słabo grali w defensywie. Anwil wykorzystywał każdy najmniejszy błąd.
ZOBACZ WIDEO Nowy prezes PZLA. Olszewski pokonał Skuchę (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
- Od początku nasza gra nie wyglądała tak, jak sobie to zakładaliśmy. Myślę, że byliśmy za mało agresywni zarówno po obu stronach parkietu, zostawialiśmy Anwilowi za dużo miejsca na grę, dzięki temu oni się tylko nakręcali. Po uzyskaniu znacznej przewagi grało im się zdecydowanie łatwiej, my za to próbowaliśmy zniwelować straty, ale po kilku nieudanych akcjach kompletnie się zablokowaliśmy w ataku i na tak rozpędzoną drużynę nie było już rady - zauważa gracz AZS-u Koszalin.
Z każdą kolejną minutą włocławianie powiększali przewagę. Nawet gdy mieli już ponad 40-punktowe prowadzenie, nie odpuszczali. To zaczęło irytować koszalińskich kibiców, którzy w ostatniej odsłonie dali upust swoim emocjom i nie zostawili na zawodnikach suchej nitki.
- Zawsze jest rozczarowanie po takim meczu i dotyczy to wszystkich, zarówno kibiców, ale i zawodników. Uważam, że kibicem jest się na dobre i na złe, najłatwiej jest jak się wszystko wygrywa, ale nie zawsze tak będzie. Wiem, że ten mecz to kubeł zimnej wody wylanej na nasze głowy. To nas tylko zmobilizuje. Wierzę, że takie spotkanie już się nigdy nie powtórzy, a kibice dalej będą nas wspierać - przyznaje Zalewski.