Nokaut w drugiej kwarcie. Sokół pewnie pokonał beniaminka z Leszna

Materiały prasowe / Sebastian Maślanka / Na zdjęciu: koszykarze Sokoła Łańcut
Materiały prasowe / Sebastian Maślanka / Na zdjęciu: koszykarze Sokoła Łańcut

Początek spotkania nie wskazywał na to, że gospodarze wygrają tak zdecydowanie. Przebudzenie w drugiej kwarcie pozwoliło jednak Sokołowi złapać rytm i pokonać Jamalex Polonię 1912 Leszno 76:65.

Ekipa z Leszna do tej pory spisywała się bardzo dobrze. Beniaminek do Łańcuta udał się z bilansem 8-4 i chęcią sprawienia niespodzianki. Dla gospodarzy była to szansa na objęcia samodzielnego przodownictwa w lidze. Mająca bowiem przed tą serią gier identyczny bilans Spójnia niespodziewanie poległa w Radomiu. Sokół był zdecydowanym faworytem, ale musiał sobie radzić bez kontuzjowanego Rafała Kulikowskiego. W ekipie gości zabrakło Nikodema Sirijatowicza.

Początek spotkania to słaba skuteczność z obu stron. Gra łańcucian opierała się na Jerzym Koszucie, który w pierwszych kilku minutach jako jedyny zdobywał punkty dla Sokoła. Beniaminek postawił na zespołowość i poczynał sobie bez żadnych kompleksów. Przełożyło się to na wynik, bo po akcji Jakuba Koelnera goście niespodziewanie prowadzili już 13:4. Niemoc lidera trwała, a swój dorobek podopieczni trenera Dariusza Kaszowskiego powiększali głównie z linii rzutów wolnych. Polonia wykorzystała to i po 10 minutach prowadziła aż 24:13.

Najwyraźniej podziałało to na faworyta jak zimny prysznic. W drugiej kwarcie pojawiła się lepsza defensywa, która napędziła także atak Sokoła. W mgnieniu oka straty zostały odrobione, w czym duża zasługa Alana Czujkowskiego. Po 15 minutach był remis, a ekipa z Leszna została w tym fragmencie totalnie zdominowana. Dość powiedzieć, że w drugiej odsłonie zdobyła zaledwie siedem oczek i na półmetku po trójce Marcina Sroki jego drużyna prowadziła już 40:31.

Po przerwie gra uspokoiła się i kibice wreszcie byli świadkami wyrównanej rywalizacji. Zaliczka Sokoła z pierwszej połowy pozwoliła mu jednak kontrolować tempo gry. Był to także pojedynek świetnie dysponowanych tego dnia Koelnera i Koszuty. Koszykarze z Podkarpacia powoli, ale zwiększali swoją przewagę. Przed decydującą kwartą tylko kataklizm mógł im odebrać wygraną.

ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: nie myślę o końcu kariery, mogę grać nawet przez 10 lat

Beniaminkowi trzeba oddać, że walczył ambitnie. W ostatnich minutach goście zanotowali dobry okres gry i zredukowali część strat. Po punktach Szymona Milczyńskiego Sokół prowadził tylko sześcioma oczkami, ale to było wszystko, na co było stać przyjezdnych. Sytuację uspokoił świetny Jerzy Koszuta, a Sokół ostatecznie pokonał drużynę z Leszna 76:65.

Najlepszym strzelcem Sokoła był Jerzy Koszuta, który zdobył 24 punkty. Solidnie wspierał go Alan Czujkowski, który zapisał na swoim koncie double-double. W szeregach gości na wyróżnienie zasłużył Jakub Koelner, który uzbierał 22 "oczka".

Nie był to mecz ataku. Gospodarze trafili zaledwie 4/26 rzutów zza łuku. Wygrali jednak walkę o zbiórki (50:43) oraz zanotowali więcej asyst (16:13). Dzięki temu zwycięstwu łańcucianie oderwali się od Spójni i są samodzielnym liderem zaplecza ekstraklasy.

Max Elektro Sokół Łańcut - Jamalex Polonia 1912 Leszno 76:65 (13:24, 27:7,23:17, 13:17)

Sokół: Koszuta 24, Czujkowski 13 (10 zb), Sroka 12, Balawender 10, Szymański 8, Klima 6 (11 zb), Zywert 3, Czerwonka 0, Krajniewski 0.

Polonia: Koelner 22, Milczyński 13, Kiwilsza 9, Rostalski 7 (10 zb), Stępień 6, Sanny 5, Malona 3, Trubacz 0, Brenk 0, Krówczyński 0.

Komentarze (0)