Krzysztof Koziorowicz: Z UTH Rosą przegraliśmy w obronie

Trener Spójni wskazuje na słabą postawę w obronie jako główny powód sensacyjnej porażki z ACK UTH Rosą Radom (81:91). - Czasami gospodarze trafiali z nieprawdopodobnych pozycji - podkreślił Krzysztof Koziorowicz.

W trzynastej kolejce pierwszej ligi mężczyzn Spójnia Stargard poniosła drugą, bardzo sensacyjną porażkę w bieżącym sezonie. W Hali Sportowej UTH nie dała rady rezerwom Rosy, przegrywając 81:91.

Krzysztof Koziorowicz nie ukrywał, że jest zaskoczony takim wynikiem. - Przyjechaliśmy tutaj po kolejne zwycięstwo, to nie ulega wątpliwości. Zespół z Radomia zagrał kapitalne zawody, zdobył 91 punktów. Myślę, że spora w tym zasługa naszej słabej postawy w defensywie - przyznał trener wicelidera tabeli.

ACK UTH Rosa wypracowała przewagę przede wszystkim dzięki rzutom z dystansu. - Czasami rywale trafiali z nieprawdopodobnych pozycji, z dziewiątego, dziesiątego metra, w ostatnich sekundach akcji. To ich uskrzydliło - podkreślił szkoleniowiec.

- To bardzo dobry zespół, każdy z tych zawodników umie grać, doświadczenie poprzez treningi z drużyną ekstraligową na pewno pomaga. Gospodarze poczuli się zmotywowani - komplementował przeciwników Koziorowicz.

ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: moje życie pokazuje, że niemożliwe nie istnieje

Zwrócił uwagę na obronę jako najsłabszy element w grze swojej drużyny. - Zdobyliśmy 81 punktów, swoje zagraliśmy w ataku, ale przegraliśmy w defensywie sporo sytuacji prostych, można powiedzieć, że fundamentalnych, jak penetracje do środka - zaznaczył.

Zawodnicy radomskiego zespołu mieli aż 37 zbiórek, przy 29 graczy Spójni. - Przegraliśmy zdecydowanie deskę, bo Rosa miała więcej zbiórek. Powtarzała dzięki temu akcje. To spowodowało, że ponieśliśmy porażkę, ponieważ licząc chociaż część, to jest 10 punktów straconych przez nas - mówił Koziorowicz.

Po zakończeniu zawodów prowadzący w zastępstwie UTH Rosę Piotr Kardaś zdradził, że głównym założeniem na ten mecz było odcięcie strzelców obwodowych Spójni i zmuszenie rywali do grana piłki pod kosz, do Karola Pytysia. Taka taktyka okazała się skuteczna. - Karol swoje zrobił. Ze dwa, trzy razy tylko nie trafił w dość klarownych sytuacjach, więc dobrze grał pod koszem. Bardziej jednak byłbym ukierunkowany, że przegraliśmy ten mecz w defensywie, nie atakiem - zakończył trener drugiego obecnie klubu pierwszej ligi.

Komentarze (0)