Zespół Siarka Tarnobrzeg w najwyższej klasie rozgrywkowej gra nieprzerwanie od sezonu 2010/2011. Gra na Podkarpaciu była zmorą dla koszykarzy Anwilu Włocławek, którzy przed środowym spotkanie wygrali zaledwie dwa mecze na sześć rozegranych. Po raz ostatni zwyciężyli w rozgrywkach 2012/2013. Wtedy drużynę do sukcesu poprowadził Tony Weeden, autor 39 punktów.
Przed meczem w środę we Włocławku liczono na przełamanie fatalnej passy. Nawet brak w składzie Roberta Skibniewskiego nie zmienił tych oczekiwań. Zespół miał wyszarpać piąte zwycięstwo z rzędu. Taki był cel. I to udało się zrealizować.
Goście zwycięstwo zawdzięczają kapitalnej pierwszej kwarcie. Po dziesięciu minutach Anwil prowadził 33:12 i tym samym praktycznie dopisał sobie dwa punkty w ligowej tabeli. Nawet rozluźnienie w drugiej połowie nie miało wpływ na końcowy wynik (87:75)
- Cieszę się bardzo, że zawodnicy bardzo profesjonalnie podeszli do swoich obowiązków. W pierwszej połowie wykonaliśmy dokładnie to, co sobie wcześniej zakładaliśmy. Później było trochę rozluźnienia, które nie powinno mieć miejsca. Musimy nad tym popracować. Mimo wszystko cieszą nas te dwa punkty - mówi Igor Milicić, szkoleniowiec Anwilu.
ZOBACZ WIDEO Malarz: Kibic nie męczy się już na naszych meczach
Dobra postawa włocławskiego zespołu nieco zaskoczyła Zbigniewa Pyszniaka, który doskonale zdaje sobie sprawę, że we wcześniejszych meczach Anwil miał spore problemy nad Podkarpaciu.
- Widać było, że Anwil chce coś tutaj pokazać. Te trzy porażki z rzędu były w ich głowach. Nie widziałem jeszcze tak skoncentrowanego zespołu z Włocławka w Tarnobrzegu. Trochę mnie zaskoczyli - przyznaje szkoleniowiec ekipy z Podkarpacia.
Anwil z bilansem 7:3 zajmuje czwarte miejsce w tabeli PLK. W niedzielę ważny test dla zespołu Milicicia. Do Włocławka przyjeżdża PGE Turów Zgorzelec.
Autora poniosła fantazja.