W słupskiej Gryfii tylko w pierwszej kwarcie było ciekawie. Od na parkiecie dominowały już tylko Czarne Pantery, których przewaga w pewnym momencie przekroczyła nawet granicę 30 punktów.
Sopocianie mieli ogromne problemy w ofensywie. Po trzech kwartach ich skuteczność wynosiła zaledwie 25 procent, a najskuteczniejszy gracz - Bartosz Majewski - miał na swoim koncie zaledwie 7 oczek.
Czarni natomiast grali swoje. W ataku dobrze dzielili się piłką, skuteczność zza łuku odzyskał Łukasz Seweryn, a jedno z lepszych spotkań w sezonie - o ile nie najlepsze - rozgrywał Marcus Ginyard. Niesieni entuzjastycznym dopingiem swoich fanów słupszczanie wygrali ostatecznie różnicą 31 oczek.
Pięciu zawodników z dwucyfrowymi zdobyczami punktowymi plus dobra defensywa okazała się receptą na łatwy i efektowny triumf. Roberts Stelmahers do tego występu swoich podopiecznych nie może mieć najmniejszych uwag.
ZOBACZ WIDEO Bóg, futbol, Borussia. Polak, który zatrzymał papieża
Dla Trefla Sopot to kolejny fatalny występ poza własną halą. Przed dwoma tygodniami w Dąbrowie Górniczej ekipa Zorana Marticia przegrała różnicą (55:92). Zdecydowanie w grze sopocian na wyjeździe "coś nie działa".
Kolejny fatalny występ w Treflu zaliczył również Pedja Stamenković i trudno powiedzieć, kiedy cierpliwość działaczy teamu z Trójmiasta do tego zawodnika po prostu się skończy.
Energa Czarni Słupsk - Trefl Sopot 89:58 (20:18, 26:6, 20:11, 23:23)
Energa Czarni: Marcus Ginyard 19, Łukasz Seweryn 13, Chavaughn Lewis 12, David Kravish 11, Jerel Blassingame 11, Mantas Cesnauskis 6, Justin Jackson 6 (10 zb), Grzegorz Surmacz 5, Jarosław Mokros 4, Przemysław Fuks 2, Piotr Dąbrowski 0, Andrzej Urban 0.
Trefl: Anthony Ireland 16, Jakub Karolak 12, Nikola Marković 9, Bartosz Majewski 7, Grzegorz Kulka 5, Filip Dylewicz 5, Marcin Stefański 4, Pedja Stamenković 0, Piotr Śmigielski 0,