Brak trzech kluczowych zawodników nie przeszkodził Polpharmie Starogard Gdański na podjęcie rękawicy w starciu z faworyzowanym MKS-em Dąbrowa Górnicza. Farmaceuci przegrali 66:78.
- Przyjechaliśmy do Dąbrowy bez naszych dwóch podstawowych zawodników, a dodatkowo z powodu kontuzji nie mógł wystąpić Uros Mirković. Ich brak jednak praktycznie w ogóle nam nie przeszkadzał - ocenia mecz Łukasz Diduszko.
Trudno nie zgodzić się ze słowami skrzydłowego. MKS dopiero na przełomie dwóch ostatnich dwóch kwart zaliczył serię punktową 12:0. Tej straty - pomimo dużej ambicji i woli walki - Kociewskim Diabłom nie udało się zniwelować.
- Pretensje możemy mieć tylko i wyłącznie do siebie o poszczególne błędy. Sami sobie zawaliliśmy ten mecz - dodaje Diduszko.
ZOBACZ WIDEO Higuain bohaterem derbów. Zobacz skrót meczu Torino FC - Juventus Turyn [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Skrzydłowy Polpharmy przyczyn porażki szuka w braku realizacji założeń taktycznych, na które uwagę zwracał trener Mindaugas Budzinauskas. Mowa przede wszystkim o punktach "z pomalowanego".
- Pozwoliliśmy drużynie, która straciła swojego najlepszego strzelca Piotra Pamułę, rzucić aż 46 punktów spod kosza, czyli ponad połowę. Trener uczulał nas na to, że w tym meczu to będzie ich mocna strona. Niestety to nasze błędy i brak realizacji taktyki - komentuje.