Taylor Brown dodaje kolorytu PLK. "Na razie nikt nie znalazł na mnie sposobu"

PAP / Tytus Żmijewski
PAP / Tytus Żmijewski

Taylor Brown to postać nietuzinkowa. Rzadko gracze o takich umiejętnościach decydują się na przyjazd do PLK. Amerykanin, mimo świetnych statystyk, nie zamierza opuszczać zespołu. - Chcę zostać w Szczecinie do końca sezonu. A może nawet dłużej - mówi.

Jeden z największych hitów transferowych w PLK. Przedstawicielom klubu ze Szczecina udało się namówić Taylora Browna na przyjazd do Polski. To tutaj ma odbudować swoją karierę. Jego celem jest gra w Eurolidze za rok. - Z tego co się orientuję to Brown gra w Szczecinie za 1/4 tego, co zarabiał w Stambule. Kwestia finansowa odpada. Co go skusiło? Myślę, że dwie rzeczy: organizacja klubu, który jest wypłacalny, a poza tym fakt, że w naszym zespole odgrywa kluczową rolę, mimo że rok nie grał w koszykówkę. Obie strony nieco zaryzykowały, ale jak na razie idealnie się to sprawdza - tłumaczył Marek Łukomski, który ma dużo pożytku z gry amerykańskiego skrzydłowego.

Taylor Brown jak na razie przeciętnie w PLK zdobywa 16 punktów i 5,6 zbiórki. Jednak dopiero w meczu z Polpharmą (9. kolejka) po raz pierwszy znalazł się w pierwszej piątce. Okazuje się, że była to dla niego dodatkowa motywacja.

WP SportoweFakty: W meczu z Polpharmą Starogard Gdański (81:64) po raz pierwszy w tym sezonie znalazł się pan w pierwszej piątce. Czekał pan na to?

Taylor Brown: Szczerze? Tak. Nie ukrywam, że bardziej pasuje mi taka rola. Czuję wtedy większą odpowiedzialność za losy drużyny. Od samego początku jestem zaangażowany i zdeterminowany, łatwiej jest wejść w mecz. Wydaje mi się, że spotkanie z Polpharmą to pokazało.

17 punktów, osiem zbiórek, dwie asysty - te liczby robią wrażenie.

- Bez przesady. To nie był mój najlepszy mecz w tym sezonie. Spudłowałem kilka prostych rzutów spod kosza, nie trafiłem rzutu wolnego. Poprawię się.

Dużo od siebie pan wymaga.

- Taki jestem. Nie lubię przeciętniactwa. Dużo od siebie wymagam, bo wiem, że stać mnie na bardzo dobrą grę. Poza tym po to zostałem ściągnięty do zespołu. Moja rola była jasno określona: masz prowadzić drużynę do sukcesów. Zaakceptowałem ją. Dlatego się tutaj znalazłem.

Próbka możliwości Taylora Browna:

Ale ostatnio popadł pan trochę w to przeciętniactwo. Trener Łukomski przed meczem z Polpharmą zaprosił pana na rozmowę.

- To prawda. Odbyliśmy taką rozmowę. Trener powiedział wprost: "Hej Taylor, możesz grać lepiej." Zapowiedział, że wprowadzi mnie do pierwszej piątki. Wziąłem jego uwagi do serca. Podobało mi się, że coach nie mówił złych rzeczy na mojej formy czy ostatnich występów. Po prostu szukał drogi do lepszej motywacji.

Co może pan powiedzieć o PLK po 10 rozegranych meczach?

- To całkiem ciekawa liga, w której dużo się dzieje. Mogę jedną rzecz przyznać: na razie nie spotkałem rywala, który znalazłby na mnie sposób. Dość komfortowo i pewnie czuję się na boisku. Nie mam problemów ze zdobywaniem punktów.

Jest aż tak łatwo?

- Trochę tak. Zdaję sobie sprawę, że stać mnie na wielkie rzeczy, ale jednocześnie pamiętam o zespole, w którym jest kilku koszykarzy o sporym potencjale. Russell Robinson, Paweł Kikowski - oni też mogą seryjnie zdobywać punkty. W tym rzecz, żeby znaleźć w tym wszystkim harmonię.

Mam czasami takie wrażenie, że pan bawi się w PLK.

- Coś w tym jest. Dużo dała mi gra w Turcji. Tam spotkałem wielu doświadczonych koszykarzy, od których sporo się nauczyłem. To była pożyteczna lekcja. Teraz ja mogę taką wiedzę przekazać młodszym graczom w Kingu Szczecin: Jakubowi Garbaczowi, Norbertowi Kulonowi.

Statystyki ma pan znakomite. Czy w trakcie sezonu nie opuści pan drużyny i nie uda się do lepszej ligi?

- Nie, zamierzam wypełnić swój kontrakt w Szczecinie. Chcę coś z tą drużyną osiągnąć. Mamy sporo potencjału i stać nas na walkę z najlepszymi w PLK.

Rozmawiał Karol Wasiek

ZOBACZ WIDEO Apoloniusz Tajner: Jesteśmy w czołówce nowinek sprzętowych (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

Komentarze (0)