Bardzo intensywny jest dla Rosy Radom sezon 2016/2017. Poza rywalizacją w Polskiej Lidze Koszykówki, wicemistrzowie kraju występują także w Basketball Champions League. Mecze rozgrywane są co trzy-cztery dni. Filip Zegzuła i Maciej Bojanowski posiadają podwójne licencje, więc w miarę możliwości starają się pomóc również pierwszoligowym rezerwom.
Tak jest w ten weekend. W sobotnie popołudnie, dokładnie o godz. 17, rozpoczęło się spotkanie ACK UTH Rosy Radom z Max Elektro Sokołem Łańcut w ramach piętnastej kolejki zaplecza ekstraklasy. W składzie gospodarzy znaleźli się obaj wspomniani wcześniej gracze. Mieli duży wkład w sensacyjne zwycięstwo (87:81) nad liderem tabeli, zwłaszcza pierwszy z nich.
Zegzuła spędził na parkiecie ponad 30 minut, w trakcie których zdobył 23 punkty, będąc najlepszym strzelcem meczu. Wykorzystał sześć z dwunastu rzutów z gry, w tym 3/5 z dystansu. "Otarł się" o double-double, ponieważ miał jeszcze dziewięć asyst. Do swojego dorobku dołożył ponadto dwie zbiórki i dwa przechwyty.
Z kolei Bojanowski zanotował 26 minut, rzucając osiem "oczek" przy skuteczności 2/6 z gry. Zgarnął cztery piłki z tablic oraz rozdał trzy asysty. Do szatni schodził z grymasem na twarzy. W meczu z Sokołem nie brakowało bowiem twardej, męskiej walki na pograniczu faulu.
- Czuję w kościach to spotkanie, jestem trochę poobijany - przyznał obwodowy. On i rozgrywający nie będą mieli jednak czasu na odpowiednią regenerację przed niedzielnym pojedynkiem jedenastej kolejki PLK, z Asseco Gdynia. Ze względu na transmisję telewizyjną, ten mecz rozpocznie się już o godz. 12:40.
ZOBACZ WIDEO Maja Włoszczowska: wrzeszczałam z bólu wniebogłosy, wiedziałam, że to koniec