Artur Gronek: Przegrana to nie wstyd. Partizan to Partizan

PAP / Lech Muszyński / Na zdjęciu: Artur Gronek
PAP / Lech Muszyński / Na zdjęciu: Artur Gronek

Stelmetowi BC Zielona Góra nie udało się wykorzystać kłopotów kadrowych Partizana Belgrad. We wtorkowym meczu w ramach Ligi Mistrzów, Serbowie triumfowali w Winnym Grodzie 81:80.

O losach meczu musiała zadecydować dogrywka. W doliczonym czasie lepiej spisali się zawodnicy Partizana Belgrad, dla których było to szóste zwycięstwo w Basketball Champions League. - Zawsze, gdy wygrywa czy przegrywa się jednym punktem, może zadecydować jedna akcja. Na to, że gramy dogrywkę, składa się cały mecz. Jeśli chodzi o ostatnie pięć minut, to rozmawialiśmy o dwóch ważnych rzeczach: o grze w obronie i nie pozwoleniu na zbiórki w ataku. Pozwoliliśmy Partizanowi na trzy takie zbiórki i to był klucz do ich zwycięstwa - przyznał Artur Gronek.

Mistrzowie Polski mieli szanse na przechylenie szali zwycięstwa na swoją korzyść, jednak ich nie wykorzystali. - Popełniliśmy wiele błędów. Największe miały miejsce w momencie, gdy mieliśmy siedem i dziewięć punktów przewagi. Mieliśmy otwarte rzuty, nie trafiliśmy i to, co zrobiliśmy w ataku, wpłynęło na naszą obronę. Potem zagraliśmy za miękko w defensywie. Kolejna rzecz: nawet, gdy było kilka dobrych posiadań w obronie, rotowaliśmy i Partizan oddawał rzut w ostatnich sekundach, to następnie rywale zbierali w ataku - wyjaśnił trener Stelmetu BC Zielona Góra.

Jednym z czynników, który złożył się na porażkę zielonogórzan, były przestrzelone rzuty osobiste. - Nie można mieć pretensji do koszykarzy. Oczywiście to nie jest tak, że zawodnik nie chce trafić z linii. Wykonuje to jak najlepiej potrafi, ale to jest rzut i tyle - ocenił. Ekipa z Winnego Grodu miała również problem z upilnowaniem czuwającego pod koszem Urosa Lukovicia. - Wtedy trzeba iść z nim bardziej fizycznie, po prostu. Jeśli gość ma 215 cm wzrostu, to na pewno nie jest bardzo mocny na nogach, trzeba go atakować z niższych pozycji i wypchnąć poza pole trzech sekund - wytłumaczył szkoleniowiec.

Partizan w hali Centrum Rekreacyjno-Sportowego w Zielonej Górze pokazał, że można wygrywać spotkania nawet wtedy, gdy w składzie zespołu brakuje trzech podstawowych zawodników. - To absolutnie nie jest wstyd. Partizan to Partizan. Tam zawodnicy grają normalnie w koszykówkę, to dobry zespół. Rozmawialiśmy po raz kolejny o motywacji, że będzie może nawet ciężej grać z zawodnikami, którzy zwykle są backupami, czyli wchodzą z rezerwy, niż z podstawowymi koszykarzami, bo wiadomo, że będą walczyć - skomentował Artur Gronek.

ZOBACZ WIDEO Inter nie dał szans Lazio - zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]

Źródło artykułu: