W piętnastej kolejce pierwszej ligi mężczyzn doszło do olbrzymiej niespodzianki - zajmująca czternaste miejsce w tabeli ACK UTH Rosa pokonała przed własną publicznością 87:81 lidera, Max Elektro Sokół Łańcut. Gościom nie pomógł świetny występ Marcina Sroki, który przez prawie 32 minuty spędzone na boisku zdobył 22 punkty. Zanotował skuteczność 7/14 z gry, w tym 4/9 z dystansu. Ponadto miał osiem zbiórek, trzy asysty i przechwyt, kończąc zawody z bardzo wysokim wskaźnikiem eval +24.
- Sensacja pewnie przez to, że jesteśmy liderem. Nie zapominajmy o tym, że tutaj przegrała też Spójnia - najlepszy strzelec przyjezdnych przypomniał zakończony zwycięstwem rezerw wicemistrza Polski pojedynek z zespołem ze Stargardu (91:81).
- Rosa nie jest drużyną, która będzie grała "ogony". Na pewno jesteśmy rozczarowani, nie zagraliśmy tego, co chcieliśmy, ale taki jest sport, taka jest koszykówka, to jest gra błędów. Trzeba wyciągnąć wnioski z tej porażki i przygotować się do kolejnego spotkania - podkreślił Sroka.
W meczu rozegranym w Hali Sportowej UTH nie brakowało twardej, męskiej walki.- Była bardzo agresywna koszykówka, dużo walki. Jeden i drugi zespół "bił się" pod koszem. Myślę, że mecz mógł się podobać - ocenił skrzydłowy.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: to walka roku? Padł, ale odpowiedział nokautem
W kluczowych momentach gospodarze zachowali więcej "zimnej krwi" od bardziej doświadczonych zawodników Sokoła. - Walczyliśmy do końca, podobnie przeciwnicy. Mieli trochę więcej szczęścia, więcej rzutów im wpadło, być może byli bardziej zaangażowani i to był główny powód ich wygranej - powiedział 35-latek.
Podopiecznym Karola Gutkowskiego nie drżała ręka na linii rzutów wolnych. - W końcówce mieli dużo akcji "dwa plus jeden", które miały, może nie decydujący, ale duży wpływ na naszą porażkę - zakończył Sroka.