Dawid Bręk: Był to dobry rok, ale szukam kolejnych wyzwań

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

Za Dawidem Brękiem bardzo udany rok, w którym wywalczył awans do PLK. Z rozgrywającym Miasta Szkła Krosno porozmawialiśmy między innymi o nadchodzących świętach oraz o meczu z... Polfarmeksem Kutno.

WP SportoweFakty: Można powiedzieć, że dla Dawida Bręka rok 2016 był najlepszy w karierze?

Dawid Bręk: Czy najlepszy w karierze? Myślę, że ciężko to stwierdzić, każdy sezon miał swoje pozytywy. Na pewno dużo dobrego się w nim wydarzyło, także na 100 procent mogę powiedzieć, że był to udany rok. Apetyt rośnie jednak w miarę jedzenia i szukam kolejnych wyzwań i staram się podwyższać sobie poprzeczkę.

[b]

Wróćmy najpierw do maja. Jak wspomina pan historyczny awans Miasta Szkła Krosno do PLK?[/b]

- Bardzo pozytywnie, nie ma nic lepszego niż wygranie ligi. Zespołowo chyba nic więcej nie można osiągnąć w danym sezonie, a koszykówkę trzeba postrzegać przez pryzmat drużyny. Cały sezon był dla nas dość łatwy, bo przegraliśmy tylko jeden mecz, ale same finały przysporzyły wiele emocji. Byliśmy pod ścianą, ale wyszliśmy z tego obronną ręką. Dzięki temu ten awans cieszył jeszcze bardziej.

Pokonanie Legii Warszawa zawsze smakuje bardzo dobrze. Długo świętowaliście ten sukces?

- Chyba nie aż tak długo. Oczywiście tego dnia zabawa trwała do białego rana. Bawiliśmy się w gronie najbliższych, razem z trenerami, prezesami i ludźmi będącymi blisko klubu, byli również kibice. Myślę jednak, że wszyscy bardzo szybko wzięli się do pracy, żeby być gotowym na tą ekstraklasę. Osobiście potrzebowałem trochę czasu na regeneracje, więc bardziej niż świętowaniem zająłem się odpoczynkiem.

Wiem, że bardzo chciał pan wrócić do ekstraklasy. W związku z tym Miasto Szkła było dla Dawida Bręka jedynym wyborem?

- Może nie jedynym. Były różne zapytania, ale wiadomo, że najlepiej spróbować swoich sił w klubie, w którym zrobiło się awans.

ZOBACZ WIDEO Ewa Brodnicka: to, co przeżyłam, było dla mnie dramatem

Zderzenie z ekstraklasą było dla beniaminka bardzo bolesne. Nie pomyślał pan wtedy "kurcze, będzie naprawdę bardzo trudno"?

- Premierowy mecz rzeczywiście był dla nas ciężki. Po pierwsze - to był nasz debiut jako drużyny w ekstraklasie. Po drugie - Rosa to bardzo dobra drużyna, godzina meczu też była dla nas czymś zupełnie innym niż mieliśmy dotychczas (12:40 - przy. J.A). Na pewno nie załamywaliśmy się tym meczem, wiedzieliśmy jaki mamy cel i jedna porażka na pewno nie przekreślała naszych szans w zrealizowaniu go.

W kolejnych meczach drużyna z Krosna ewidentnie zaskoczyła. Spodziewaliście się w szatni takiego rozgłosu? Byliście na pierwszych stronach gazet i portali internetowych.

- Robiliśmy po prostu swoje. Bardzo szybko zgraliśmy się z nowymi zawodnikami, więc atmosfera w szatni nam pomagała. Jakoś specjalnie się nad tym nie zastanawialiśmy czy będzie o nas głośno. Chcieliśmy i dalej chcemy wygrywać co się da.

Większość liderów Miasta Szkła z I ligi gra obecnie sporo mniej niż sezon wcześniej. To was frustruje czy jesteście świadomi swojej roli w zespole?

- Każdy z nas ma swoje ambicje i chce odgrywać znaczącą rolę w zespole. Teraz gramy mniej, ale to nie znaczy, że sytuacja nie może ulec zmianie, bo pracujemy nad swoimi słabymi stronami, żeby prezentować solidny ligowy poziom. Zdajemy sobie sprawę, że poziom jest dużo wyższy niż w I lidze, ale na pewno różnica jest przez nas do przeskoczenia.[nextpage]Dzięki temu, że przełożyliście pojedynek z King Szczecin na 23 grudnia, okres świąteczny będzie dla was chwilą wytchnienia. Rozumiem, że wybiera się pan w rodzinne strony?

- Bardzo się cieszymy, że udało się przełożyć ten mecz. Święta to czas, który powinno się spędzać z rodziną i bliskimi. Oczywiście teraz dostaliśmy kilka dni wolnego, więc każdy z nas chętnie je wykorzysta na rodzinne obchodzenie Bożego Narodzenia.

Rok temu pamiętam, jak szczegółowo rozmawialiśmy o świętach. Od tamtego czasu nic się nie zmieniło?

- To już rok czasu, chyba nie pamiętam o czym dokładnie rozmawialiśmy, ale pewnie wiele się nie zmieniło.

Chciałem trochę zmienić temat. Jest pan zawiedziony, że na pojedynek z Polfarmexem Kutno trzeba czekać aż do 18 stycznia?

- Zawiedziony to chyba zbyt duże słowo. Oczywiście czekam na ten pojedynek, bo od czasu kiedy byłem zawodnikiem Polfarmexu już trochę minęło, a ja nie miałem okazji rozegrać w Kutnie żadnego meczu. Wiadomo, że fajnie byłoby poczuć jeszcze raz tą niesamowitą atmosferę panującą na meczach w Kutnie i zagrać przed tymi kibicami, bo jakby nie patrzeć trochę razem emocji przeżyliśmy...

[b]

Jakiego przywitania spodziewa się pan w Kutnie?[/b]

- Tak jak mówiłem, trochę czasu minęło od mojego grania w barwach Polfarmexu, ale zawsze dobrze żyłem z kibicami w Kutnie. Ja dawałem z siebie wszystko na parkiecie, a oni bardzo umieli to docenić. Zawsze dostawałem od nich dużo wsparcia i za to jestem im wdzięczny. Biorąc to wszystko pod uwagę spodziewam się pozytywnego powitania, ale wiadomo, że jak przyjdzie mecz to będą wspierać "swoich".

W Krośnie jest nie tylko pan, ale również Szymon Rduch i Jakub Dłuski, którzy wywalczyli awans z Farmaceutami do PLK. Rozmawiacie trochę w szatni na temat tego meczu?

- Czasem rozmawiamy. Zawsze powtarzamy, że fajnie byłoby wygrać w Kutnie, pokazać się z dobrej strony. Niemniej jednak musimy go potraktować jak normalny mecz, w którym dobro drużyny jest najważniejsze i zrobić co się da, aby to Miasto Szkła Krosno mogło dopisać sobie kolejne zwycięstwo do swojego konta.

Czego Dawidowi Brękowi życzyć na 2017 rok?

- Nie będę pewnie zbyt oryginalny jak powiem, że zdrowia, ale każdy kto miał jakieś poważniejsze kontuzje powie to samo. Jak będzie zdrowie, to co z nim zrobię zależy ode mnie, także o resztę jestem spokojny.

Rozmawiał Jakub Artych

Źródło artykułu: