Koszykarze Asseco Gdynia nie zważają na swój młody wiek i małe doświadczenie. Stawiają mocny opór drużynom z czołówki PLK. W poprzednich tygodniach żółto-niebiescy byli o krok od zwycięstw we Włocławku, Zielonej Górze i Radomiu.
W samej końcówce proste błędy krzyżowały jednak plany gdyńskiej drużynie prowadzonej przez Przemysława Frasunkiewicza, notabene, żółtodzioba na stanowisku pierwszego trenera.
- Fajnie się tę drużynę ogląda - szczerze przyznaje opiekun Asseco. Trudno się z nim nie zgodzić. Jego gracze bardzo dobrze odczytują ofensywne zamiary rywali, a do tego wyprowadzają zabójcze kontrataki. Kombinacyjna gra przynosi efekty. Każdy z zawodników dokłada swoją cegiełkę do sukcesu.
- Muszę pochwalić moich zawodników, bo dają z siebie 100 procent. Jestem z nich dumny. To duża przyjemność pracować z taką grupą ludzi. Oni do każdego treningu i meczu podchodzą z dużym skupieniem i koncentracją - dodaje Frasunkiewicz.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 52. Rafał Kot: cieszy mnie rywalizacja Maćka z Kamilem Stochem [2/3]
W piątek gdynianie byli o krok od pokonania lidera PLK, Polskiego Cukru Toruń. W czwartej kwarcie gospodarze prowadzili nawet różnicą dwóch punktów (66:64) i wydawało się, że przechylą szalę na swoją korzyść, tym bardziej, że cztery przewinienia na swoim koncie miał Obie Trotter, a z kontuzją na ławce rezerwowych siedział Jure Skifić (ostatecznie Chorwat wrócił na końcówkę).
To jednak nie załamało torunian, którzy potrafili wyjść z opresji. 11 punktów z rzędu pozwoliło zbudować przewagę, której goście już nie oddali do samego końca. Frasunkiewicz podkreśla, że Twarde Pierniki nie są przypadkowym liderem.
- Gratulacje dla trenera Winnickiego, bo stworzył, jak na polskie warunki, zespół niezwykle kompletny. Torunianie są mocni pod koszem i na obwodzie. Jest pełna rotacja. W tej drużynie jest duża mądrość. Nawet jak ich trzykrotnie dochodziliśmy na jeden punkt, to nikt nie spanikował. Rywale odpowiedzieli spokojnymi akcjami - zauważa szkoleniowiec Asseco Gdynia.
Dla żółto-niebieskich była to piąta porażka z rzędu. Przemysław Frasunkiewicz nie popada jednak z tego powodu w panikę. Wierzy, że nowy rok będzie nowym otwarciem dla jego drużyny.
- To kolejny mecz, który mogliśmy wygrać. To nas jednak nie załamie. Mamy teraz krótką przerwę świąteczną, po której wrócimy silniejsi. Nowy rok zaczniemy z nową energią - zapewnia.
Zmartwieniem może być za to kontuzja Mikołaja Witlińskiego, który w spotkaniu z Polskim Cukrem zagrał jedynie przez cztery minuty. Musiał zejść z boiska z powodu urazu stopy. Zawodnik w poniedziałek ma przejść rutynowe badania.
- Stopa go zabolała. Podejrzewam, że podczas meczu jego ciało było nieco osłabione, bo przez ostatnie trzy dni leżał w łóżku. To twardy chłopak. Prawdopodobnie szybko wróci - ocenia Frasunkiewicz.
Asseco Gdynia z bilansem 5:8 zajmuje 12. miejsce w tabeli PLK.