James Washington: Włocławek? Widać, że to miasto koszykówki!
W środę na parkiecie Hali Mistrzów zadebiutował James Washington, nowy rozgrywający Anwilu Włocławek. Amerykanin zapowiada, że cieszy go perspektywa gry na Kujawach i już nie może doczekać się kolejnego meczu swojej nowej drużyny.
Jak wrażenia po treningach? Będzie ciężko przestawić się na to, czego oczekuje Igor Milicić?
- Wydaje mi się, że to nie powinno być dla mnie problemem. Chcę zaznaczyć, że podoba mi się to, w jaki sposób trener Milicić podchodzi do swojej pracy. Jest bardzo dokładny i wie, czego chce. Wymaga od nas ciężkiej pracy na treningach, bo to nam da komfort w trakcie spotkań. Trener Milicić pochodzi z Chorwacji, miałem przyjemność tam grać i wiem czego się można tutaj spodziewać. Trener też był kiedyś zawodnikiem, był rozgrywającym i przykłada dużą uwagę do szczegółów. Nie powinno być mi trudno - może te pierwsze tygodnie tutaj nie będą takie, jakich bym oczekiwał, bo muszę poznać innych zawodników. Chcę wiedzieć w jakich sytuacjach czują się komfortowo, jak rzucają, poznać ich zachowania w danej sytuacji - to wymaga czasu. To jest jednak moja praca i wyzwanie, a ja lubię wyzwania.
ZOBACZ WIDEO: Maciej Kot i Kamil Stoch odskoczą czołówce PŚ? Rafał Kot zabrał głosSłyszał pan o Anwilu Włocławek w przeszłości?
- Oczywiście, że tak. Mój były kolega z drużyny, David Jackson, który obecnie gra w Turowie Zgorzelec, Taylor Brown gra w Kingu Szczecin - znają ligę i zespół, więc mogli mi powiedzieć to i owo. W przeszłości grali w Polsce również Ken Brown, który podobnie jak ja urodził się w St. Louis i Korie Lucious - wszyscy dobrze wypowiadali się o tej lidze, dlatego sam postanowiłem spróbować.
Dlaczego zatem wybór padł na Anwil Włocławek?
- Grałem w przeszłości w wielu ligach - Niemcy, Belgia, Francja i pomyślałem, że warto będzie wrócić do grania na wyższym poziomie niż to miało miejsce w tym sezonie chociażby. Mam 29 lat i wiem, że kolejne cztery, pięć sezonów powinny być najlepsze w mojej karierze, dlatego chcę wygrywać i pociągnąć przy tym cały zespół. Anwil ma wysokie ambicje, włodarze chcą, by zespół grał w przyszłym sezonie w europejskich pucharach, a sezon mamy zakończyć na podium. Trener mi powiedział, że nie chce bym na siłę chciał zostać bohaterem i mi to odpowiada, chcę być integralną częścią tej drużyny i jej pomagać.
O czym David Jackson i Taylor Brown wspominali panu przed podpisaniem kontraktu z Anwilem?
- David Jackson śmiał się, że idę zawsze tam, gdzie on (śmiech). Spotykaliśmy się już, gdy grałem we Francji i w Chorwacji, więc może faktycznie coś w tym jest? A tak na poważnie to powiedział, że gdy dołączę do Anwilu, to będziemy mieć tu naprawdę fajną drużynę. Podobnie Taylor Brown - powiedział, że Anwil to dobry zespół z czołówki ligi. Cieszy mnie to, że o tym klubie są dobre opinie. Nie mogę doczekać się kolejnego meczu. Żyję koszykówką!
Słyszał pan zapewne też o kibicach we Włocławku?
- Zdecydowanie! Słyszałem opinie, że głośno ze strony kibiców jest nie tylko w meczach domowych. Powiedziano mi, że mam duże szczęście będąc częścią tego klubu. Chcę już kolejnego meczu w Hali Mistrzów, chcę znowu widzieć pełne trybuny i chcę grać dla tych kibiców! Słyszałem, ze kibice tutaj są wymagający, ale hej... To jest najwyższa liga rozgrywkowa w Polsce, a ten klub należy do czołówki. Kibice chcą widzieć zawodników, którzy skoczą za piłka w ogień i ja się nie dziwię.
W środę zagrał pan niecałe dwie minuty, ale włocławska publiczność zgotowała miłe przywitanie.
- To prawda! Chcę im za to bardzo podziękować. Gdy tylko podniosłem się z ławki i zdjąłem koszulkę do rozgrzewki, to jeszcze nie zwracałem na to uwagi. Gdy spiker wypowiedział moje imię, a na tej pełnej hali rozległy się brawa, to aż ciarki mnie przeszły! To dla mnie bardzo ważne - wiedzieć, że ma się za sobą rzeszę oddanych fanów, teraz chcę im się odpłacić dobrą grą.