W rozpoczynającej rundę rewanżową szesnastej kolejce pierwszej ligi mężczyzn meritumkredyt Pogoń Prudnik pokonała na wyjeździe ACK UTH Rosę Radom 76:53. Gospodarze dotrzymywali kroku bardziej doświadczonym rywalom jedynie w pierwszej kwarcie, przegranej 19:22. W drugich dziesięciu minutach podopieczni Tomasza Michalaka zwiększyli prowadzenie do dwunastu punktów.
- Chcieliśmy wygrać i się udało, choć naprawdę nie było lekko - podkreślił Paweł Bogdanowicz. W Hali Sportowej UTH spędził na parkiecie blisko 35 minut, zdobywając w tym czasie osiem "oczek". Miał również siedem zbiórek, pięć asyst i cztery przechwyty. Cieniem na jego statystyki kładzie się skuteczność - trafił jedynie 3/12 rzutów z gry, w tym ani jednego z sześciu z dystansu.
Przyjezdni nie ukrywali ulgi po końcowej syrenie, zważywszy na ostatnie rezultaty rezerw wicemistrzów Polski przed własną publicznością. - To cieszy, tym bardziej, że, nie oszukujmy się, Rosa jest u siebie mocna. Poległ tutaj ostatnio Łańcut, poległa Spójnia, więc to nie były przypadki - zaznaczył skrzydłowy.
W kilku momentach prudniczanom nieco "brakowało tlenu", ale wykazywali się wtedy doświadczeniem, zwalniając grę. - Przede wszystkim chłopaki z Radomia biegają, a dla nas momentami to jest zabójstwo, bo my wolimy spokojniejszą grę, żeby doprowadzić do pozycji, a oni "robią wiatr", co nam nie odpowiadało. Wracaliśmy jednak do obrony i jakoś się udało - skomentował 29-latek.
W drugiej połowie Bogdanowicz często korzystał z pomocy masażysty. - Łapały mnie skurcze, dawno nie miałem takiej sytuacji, ciężko stwierdzić, co było ich przyczyną, czy odwodnienie, czy mrozy. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek tak miał. W łydkach mnie paraliżowało, ale trzeba to było dograć do końca - zdradził szczegóły swojej dolegliwości.
ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar 2017, czyli wyjątkowo kapryśna impreza (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}