Marcin Dymała: Wyciągnęliśmy w przerwie meczu wnioski

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

Koszykarze Spójni Stargard pokonali w 17. Kolejce I ligi Zetkamę Doral Nysa Kłodzko 70:46. Gospodarzy do 13. Zwycięstwa w sezonie poprowadził Marcin Dymała.

Czołowy strzelec I ligi zdobył 27 punktów. Trafił 11/16 rzutów z gry. Do swojego dorobku dołożył siedem zbiórek oraz cztery asysty. To złożyło się na wysoki wskaźnik efektywności - 35. Jego zespół zgodnie z przewidywaniami wysoko zwyciężył. - Zgodnie z planem, aczkolwiek ta pierwsza połowa na pewno nie wyszła. Zaczęliśmy słabo, szczególnie w ataku. Obrona nie była najgorsza, bo straciliśmy 30 punktów do przerwy, ale atak pozostawiał wiele do życzenia. Nie trafialiśmy otwartych rzutów - zaznaczył Marcin Dymała.

Spójnia Stargard do przerwy przegrywała 21:30. W drugiej połowie zaprezentowała się zdecydowanie lepiej i ten fragment zwyciężyła 49:16. - Wyciągnęliśmy w przerwie meczu wnioski z trenerami i całym zespołem. Efekt w drugiej połowie był widoczny - zaznaczył nasz rozmówca.

Kibice spodziewali się dominacji swojej drużyny od pierwszych minut. Zetkama Doral Nysa Kłodzko zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. Rundę rewanżową rozpoczęła jednak dobrze, bo pokonała SKK Siedlce 79:65. - Wiedzieliśmy, że będzie to trudne spotkanie. Trener Hyży tchnął nowego ducha w zespół i wygrali spotkanie dość znacząco w tamtym tygodniu. Nam gra w ostatnich meczach się nie układała. Ostatnich sześć spotkań to jest bilans 2-4. Chcieliśmy się przełamać i zachować status niepokonanych u siebie - tłumaczył Marcin Dymała.

Spójnia Stargard utrzymała trzecią pozycję w I lidze. W ostatnich tygodniach nie prezentowała się jednak tak dobrze, jak na początku sezonu. Przede wszystkim straciła skuteczność w próbach trzypunktowych. Mimo tego faktu żaden rywal nie zatrzymał jej na mniejszej zdobyczy niż 70 „oczek”. - Mieliśmy jeden z najlepszych procentów rzutów z dystansu w lidze. Ostatnio coś te rzuty nie wpadają. Mamy doświadczonych zawodników i punkty można zdobywać na wiele sposobów. Będziemy tak grać, żeby wygrywać kolejne mecze - ocenił zawodnik łączący funkcje rozgrywającego i rzucającego obrońcy.

ZOBACZ WIDEO Dakar: meta osiągnięta. Polacy w czołówce (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

W sobotę koszykarze z Pomorza Zachodniego pokazali inne atuty. To dobra postawa w drugiej połowie, gdy przeciwnik jest już zmęczony. Pozytywnym zaskoczeniem była również defensywa, czyli element, w którym do tej pory stargardzianie nie imponowali, ponieważ tracili za dużo punktów. - Ciężko pracujemy na każdym treningu i przygotowujemy się do kolejnego meczu. Cieszymy się z wygranej. Mam nadzieję, że już słabsze mecze za nami. Poszedł impuls i będzie coraz lepiej. Szczególnie na treningach dużo lepiej gramy w obronie. Trener mówi, żebyśmy przenieśli to na mecz a będzie dobrze. W drugiej połowie było to widać. Nie wiem, czym to jest spowodowane, że większa agresja jest na treningu niż na meczu. Miejmy nadzieję, że z każdym kolejnym spotkaniem będziemy grali w obronie tak, jak w drugiej połowie - analizował Marcin Dymała.

W końcówce szansę na pokazanie się przed własną publicznością dostali rezerwowi: Bartłomiej Berdzik, Dominik Grudziński i Konrad Koziorowicz. Przy zmianie Berdzika z Hubertem Pabianem doszło jednak do nieporozumienia i przez chwilę obaj koszykarze byli jednocześnie na parkiecie. Gra sześciu na pięciu skończyła się trzema punktami, ale za chwilę zaowocowała również przewinieniem technicznym. Miało to wpływ, ale tylko na rozmiary zwycięstwa, bo od kilku minut jasne już było, że dwa punkty pozostaną w Stargardzie. - Nie wiem czyja tam była wina. Jakieś małe niedomówienie. Cieszmy się, że była taka przewaga, że zespół rywala nie mógł już nam zagrozić. Kuriozalna sytuacja, ale takie się zdarzają i to nie tylko na poziomie I ligi, ale w najlepszych ligach europejskich czy NBA - skomentował lider Spójni Stargard.

Komentarze (0)