W niedzielne, bardzo wczesne popołudnie, Rosa Radom doznała ósmej porażki w bieżącym sezonie Polskiej Ligi Koszykówki, przegrywając po dogrywce 65:66 ze Stelmetem BC Zielona Góra w hicie piętnastej kolejki.
Zdaniem Damiana Jeszkego, o końcowym rezultacie zadecydowała większa liczba spudłowanych rzutów przez niego i kolegów. Trafili bowiem 19/59 prób z gry, przy ponad 39-procentowej efektywności rywali (24/61). - Na pewno zabrakło nam skuteczności. Mieliśmy dość dużo otwartych rzutów w końcówce, z czego ja trzy. Nie trafiliśmy. Rywale też mieli próbę i ją wykorzystali. To była główna przyczyna naszej porażki - nie miał wątpliwości młody skrzydłowy.
Niespełna 22-letni zawodnik przez 24,5 minuty spędzone na parkiecie zdobył sześć punktów. Wykorzystał 2/9 rzutów z gry, w tym 2/6 z dystansu. Pod koniec drugiej kwarty drogę do kosza znalazł jego szalony buzzer-beater niemal z połowy boiska.
- Mecz mógł się podobać kibicom, tym bardziej, że był w telewizji. Myślę, że była to dobra reklama basketu, ale ta porażka oznacza dla nas niestety to, że nie awansujemy do turnieju finałowego Pucharu Polski, trudno - przypomniał Jeszke. - Mamy nadzieję, że druga runda będzie dla nas bardziej owocna - dodał po chwili.
Mimo iż Rosa przegrywała po trzeciej kwarcie 42:52, w czwartej odsłonie odrobiła straty, a w pewnym momencie wyszła nawet na minimalne prowadzenie. Co było przyczyną poprawy gry gospodarzy? - Zaczęliśmy mocniej bronić strefę podkoszową, rywale nie mieli łatwych pozycji do rzutu - wyjaśnił obwodowy.
ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: nie myślę o końcu kariery, mogę grać nawet przez 10 lat