Milos Sporar: Polska to mój drugi dom. Przez ostatnie lata chciałem tu trafić

Słoweński szkoleniowiec, a wcześniej znakomity rozgrywający od kilku tygodni prowadzi Noteć Inowrocław i już zanotował małe sukcesy. Z Polską wiąże go wielka przyjaźń, choć w rodzinnych stronach zdobył nawet zaufanie jednej z koszykarskich legend.

Adam Popek
Adam Popek

WP SportoweFakty: Po pobycie w kilku krajach i zbieraniu doświadczenia jako szkoleniowiec trafił pan do Polski, gdzie wcześniej bardzo dobrze radził sobie w roli zawodnika. Kierunek związany z naszym krajem był nieuchronny?

Milos Sporar: Tak naprawdę przez ostatnie parę lat chciałem trafić do Polski. Interesowały mnie wydarzenia, które tutaj mają miejsce, oczywiście też związane z koszykówką. W końcu otrzymałem telefon i zaproponowano mi Noteć Inowrocław. Wiedziałem, że będzie ciężko, aczkolwiek dla mnie oznaczało to przede wszystkim wyzwanie.

Nie bał się pan go podjąć?

- Absolutnie nie. Ja się nigdy nie przestraszę. Walczę praktycznie całe życie i jeżeli jest zadanie do wykonania, robię wszystko, by je spełnić.

Można powiedzieć, że praca trenera już pana całkowicie pochłonęła?

- Na dzień dzisiejszy od 10 lat jest to mój zawód. Mam cele, które chciałbym realizować, a w Polsce dobrze się czuję. Cały czas utrzymuję kontakt z ludźmi i bez większej przesady powiem, że stanowi dla mnie taki drugi dom.

ZOBACZ WIDEO Piotr Żyła: Kamil Stoch z konkursu na konkurs pokazuje, że jest najlepszy

Coś pana zaskoczyło po przyjeździe?

- Nic specjalnego. Jako coach pracowałem na Węgrzech, w Turcji czy Słowenii, niemniej śledziłem polski basket, znałem jego realia. Rzeczywiście wcześniej nie miałem takiej styczności z pierwszą ligą, ponieważ raczej obracałem się wokół świata ekstraklasy, ale już wiem, że to całkiem dobre rozgrywki o mocno wyrównanym poziomie.

Który moment jeżeli chodzi o trenerską profesję uznaje pan za najważniejszy?

- Właściwie ten, gdy skończyłem karierę. Jako zawodnik zdecydowałem, że chcę się tym zająć, być profesjonalistą. Przeszedłem dość ciekawą drabinkę. Najpierw założyłem własną szkołę. Potem doświadczyłem etapu kadeta, juniora, aż po szczebel koszykówki zawodowej. Szedłem po kolei i uważam tą drogę za świetną. Zbierałem powoli doświadczenie, uczyłem się wielu rzeczy, które procentują.

Z tego co wiem pobyt w Turcji związany był z ważną osobą na Bałkanach, która obdarzyła pana zaufaniem.

- Rzeczywiście trener Jure Zdovc, de facto wielka koszykarska legenda na Słowenii, prowadził wówczas kadrę narodową, a równocześnie trenował turecki zespół Royal Gaziantep. Mając mnóstwo obowiązków związanych z reprezentacją zaproponował mi zastępstwo, abym przez pierwsze tygodnie sezonu zajął się jego drużyną klubową. Przecież Turcja to absolutna czołówka pod względem poziomu jeśli chodzi o rozgrywki ligowe. Generalnie znajduje się w jednej grupie z Hiszpanią czy Rosją. Pobyt tam okazał się znakomitą przygodą.

Czy Noteć Inowrocław sprawi kolejną niespodziankę i pokona faworyzowaną Legię Warszawa?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×