W niedzielnym meczu osiemnastej kolejki Polskiej Ligi Koszykówki z Rosą Radom drużyna Trefla Sopot musiała sobie radzić bez Filipa Dylewicza. Jego brak był odczuwalny, gdyż przyjezdni przegrali 73:79, a w decydujących momentach żaden z zawodników zespołu z Trójmiasta nie potrafił wziąć odpowiedzialności na swoje barki.
Absencja 37-latka mogła mocno zdziwić, gdyż jeszcze w czwartek grał przeciwko BM Slam Stali Ostrów Wielkopolski. W tamtym spotkaniu zdobył 10 punktów, miał cztery zbiórki, trzy asysty i trzy przechwyty. Jak się okazało, przyczyna braku weterana krajowych parkietów była prozaiczna. - Jest chory - poinformował Zoran Martić. - Musieliśmy sobie radzić bez niego - dodał Artur Mielczarek.
- Bardzo nam go brakowało, bo to jeden z naszych liderów i najbardziej doświadczony zawodnik w drużynie. Kiedy nam nie idzie, "ciągnie" naszą grę. Jest bardzo inteligentnym koszykarzem, potrafi na nas pozytywnie wpłynąć. Uwielbia twardą rywalizację. Jego brak nie jest jednak żadnym wytłumaczeniem, ponieważ mieliśmy kilka szans na to, aby wygrać ten mecz. Przed nami tydzień treningów przed następnym spotkaniem, więc mam nadzieję, że przez ten czas Filip do nas wróci - podkreślił Anthony Ireland.
W piętnastu dotychczasowych występach bieżącego sezonu Dylewicz zdobywał średnio 9,4 punktu i zbierał 4,5 piłki.
[color=black]ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: medale paraolimpijskie już mam, czas na medal IO zawodowców
[/color]