W środowy wieczór ACK UTH Rosa Radom odniosła upragnione, premierowe zwycięstwo na wyjeździe w bieżących rozgrywkach pierwszej ligi mężczyzn. Pokonała AZS AGH Kraków 77:69, a do triumfu poprowadził ją Filip Zegzuła. Jak w każdej kolejce, tak i tym razem 22-latek potwierdził klasę. Przez prawie 37 minut spędzonych na parkiecie zdobył 27 punktów. "Otarł się" o triple-double, ponieważ miał jeszcze osiem zbiórek i siedem asyst. Złożyło się to na kapitalny eval +32.
- Cieszymy się bardzo z wygranej na wyjeździe, jest to pierwsza taka wygrana w sezonie. Było kilka meczów "na styku", których nie udało się wygrać - podkreślił rodowity radomianin. Zwycięstwo pod Wawelem było także bardzo istotne w kontekście walki o utrzymanie na zapleczu ekstraklasy, gdyż podopieczni Karola Gutkowskiego po raz drugi pokonali tego rywala, zamieniając się z nim miejscami w tabeli. Mają teraz na koncie 29 "oczek", o jedno więcej od ostatniego przeciwnika. - Super, że w tak ważnym meczu wytrzymaliśmy i wywieźliśmy dwa punkty z Krakowa - przyznał.
Pomimo świetnych statystyk, lider rezerw wicemistrzów Polski miał uwagi do swojej postawy. Chodziło mu przede wszystkim o spudłowane próby. Zanotował bowiem 7/14 "za dwa" i 3/7 z dystansu. - Mam spore zastrzeżenia co do mojej skuteczności, miałem kilka wyczyszczonych rzutów, które przestrzeliłem, lecz najważniejsza jest zespołowa wygrana - zaznaczył.
Po pierwszej kwarcie UTH Rosa przegrywała 19:22. W drugiej i trzeciej części nie tylko odrobiła straty, ale i zbudowała przewagę, której nie oddała już do końca. Dobrze spisała się w defensywie, wymuszając aż 21 strat AZS-u AGH. Przechwyciła 12 piłek. - To był jeden z czynników, dzięki któremu wygraliśmy. Poprzez naszą agresywną obronę rywale "oddali" nam kilka piłek - nie ukrywał Zegzuła.
Po wcześniejszym pokonaniu Zetkamy Doral Nysy Kłodzko, kolejna bardzo ważna konfrontacja padła łupem trzynastych aktualnie w tabeli radomian. - Wiedzieliśmy, że jest to jeden z ważniejszych meczów w sezonie. Byliśmy dobrze przygotowani oraz skoncentrowani na ten mecz - zakończył rzucający.
ZOBACZ WIDEO Miroslav Radović: Przepraszam kolegów za głupią kartkę