W poniedziałkowy wieczór podopieczni Zbigniewa Pyszniaka praktycznie tylko w pierwszej kwarcie byli w stanie walczyć jak równy z równym z wyżej notowaną Polpharmą. Po indywidualnych akcjach Zane'a Knowlesa i Travisa Releforda gospodarze prowadzili 20:16.
Później stopniowo panowanie nad meczem zaczęli przejmować goście, których przewaga w pewnym momencie urosła nawet do 20 punktów i pozostało im jedynie spokojnie kontrolować losy pojedynku.
W szeregach Siarki poza amerykańską trójką Releford, Knowles, Alex Welsh trudno szukać jakichkolwiek pozytywów, jednak najczęściej ci koszykarze decydowali się wyłącznie na akcję indywidualne. Gospodarze mieli zaledwie 12,5 procent skuteczności z linii 6,75, trafiając pierwszą "trójkę" dopiero w końcowej części gry, ponadto zanotowali aż 18 strat.
Spory ból głowy ma Zbigniew Pyszniak, który krytycznie odniósł się do gry swoich koszykarzy na konferencji prasowej.
ZOBACZ WIDEO Łukasz Broź: Chcieliśmy wygrać
- W miarę do przerwy jako tako ten mecz wyglądał - mówił Pyszniak. - W trzeciej kwarcie był przestój, indywidualne akcje niektórych zawodników. Jak nie zrozumieją żeby grać zespołowo, to będzie nam ciężko. Niecelne rzuty, proste straty, niewykorzystane niektóre nasze kontrataki, słaba gra na deskach. Uważam, że generalnie zagraliśmy słaby mecz - podsumowywał sternik Siarki.
Głos zabrał także Piotr Pandura, który przebywając zaledwie 10 minut na parkiecie zapisał na swoim koncie 7 punktów, będąc najskuteczniejszym z Polaków w swojej drużynie.
- Mamy momenty, że gramy dobrze, bo dwie kwarty graliśmy na remisie - analizował Pandura. - Potem Polpharma złapała rytm, a my go straciliśmy. Ciężko się gra, jak drużyna przeciwna wychodzi na 8,10 oczek. Tym bardziej, że nie mieliśmy za bardzo dyspozycji rzutowej. 12,5 procent za trzy to zdecydowanie za mało. Co mogę powiedzieć? Nie możemy spuszczać głów i musimy walczyć dalej - podkreślał Piotr Pandura.