Porażka na pożegnanie - relacja z meczu Sportino Inowrocław - AZS Koszalin

Sportino Inowrocław stanęło we wtorek przed ogromną szansą, aby pokonać koszalinian i przedłużyć swoją szansę na występ w tegorocznej fazie play-off, jednak w kluczowych momentach podopiecznym białoruskiego szkoleniowca Aleksandra Krutikowa zabrakło jednak sił i doświadczenia.

Inowrocławianie toczyli z AZS-em wyrównany bój przez całe czterdzieści minut. W końcówce gospodarze przejawiali jednak większe objawy zmęczenia. O korzystny wynik trudno tym bardziej, gdy najlepszy zawodnik zespołu, ze względu na nadmiar przewinień, przebieg boiskowych wydarzeń zmuszony jest oglądać z perspektywy ławki rezerwowych. Bo właśnie po zejściu rozgrywającego fantastyczne zawody Łukasza Żytko, rozstrzygnęły się losy rywalizacji. - Na pewno wielka szkoda tej przegranej. Nie tak, my - koszykarze, jak i zapewne kibice wyobrażali sobie koniec sezonu. Stać nas było na pokonanie rywala, jednak ten wykorzystał większe doświadczenie - powiedział Żytko.

Pochlebnie na temat rozgrywającego Sportino wypowiadał się Jeff Nordgaard. - Nie mogliśmy znaleźć sposobu na zatrzymanie Łukasza. Rozegrał kapitalne zawody - ocenił. Wypowiedź szkoleniowca AZS nie wynikała wyłącznie z kurtuazji, a z rzeczywistego obrotu sprawy. Żytko imponował spokojem, był prawdziwym mózgiem swojej drużyny, gdy trzeba było zdobyć punkty, bądź dograć piłkę pod kosz - wywiązywał się z tego znakomicie. Poziomem gry do swojego kapitana dostosował się David Gomez. Bo choć Amerykanin nie zdobył wielu punktów, jego walka pod koszem oraz boiskowa determinacja odegrały bardzo ważną rolę.

Koszalinianie mieli jednak w swoim zespole niesamowitego Javiera Mojicę, który gdy tylko pojawiał się na parkiecie, parafrazując jedno ze znanych haseł reklamowych - robił różnicę. - Mimo zwycięstwa, popełniliśmy masę błędów. Musimy je wyeliminować przed kolejnymi spotkaniami. Gospodarze postawili nam bardzo trudne warunki, więc cieszymy się tym bardziej, że udało nam się wygrać - stwierdził Mojica, który oprócz nieprzeciętnych zdolności ofensywnych, bardzo dobrze zaprezentował się również w obronie. Pieczołowicie pilnowany przez niego Eddie Miller, który meczu z AZS-em z pewnością nie zaliczy do udanych przez trzy kwarty nie potrafił zdobyć punktów z gry. Kilkakrotnie próbował z dystansu, równie często stosował wejścia pod kosz, jednak z mizernym skutkiem. Mecz zakończył z dorobkiem ośmiu oczek, jednak aż sześć z nich rzucił z linii rzutów wolnych. - Cóż, musimy pogodzić się z czwartą już porażką z AZS-em w tym sezonie. Ponownie zagraliśmy bez kontuzjowanego Tony’ego Lee, a Kyle Landry, dopiero co wrócił do gry. Widać było, że nie jest w swojej optymalnej dyspozycji - ocenił Aleksander Krutikow, trener Sportino.

- Był to dla nas ciężki mecz. Koszalinianie mają szansę zajść w tym sezonie bardzo daleko. AZS dysponuje znakomitymi zawodnikami obwodowymi, a z takim rywalem zawsze gra się trudno. Zostawiliśmy na parkiecie serce, być może do zwycięstwa zabrakło też trochę szczęścia. Nasz cel został zrealizowany - utrzymaliśmy się w lidze. Myślę, że godnie pożegnaliśmy się w tym roku z rozgrywkami ekstraklasy - podsumował Żytko, kapitan inowrocławskiej drużyny.

Sportino Inowrocław - AZS Koszalin 68:71 (18:17, 23:22, 15:16, 12:16)

Sportino: Łukasz Żytko 21 (3), Ivars Timermanis 14 (3), Kyle Landry 10, Eddie Miller 8, David Gomez 7, Łukasz Obrzut 5, Łukasz Wichniarz 3 (1), Michał Świderski 0, Dawid Witos 0.

AZS: Javier Mojica 21 (4), George Reese 14, Dante Swanson 13 (1), Grzegorz Arabas 9 (2), Igor Milicić 6 (1), Przemysław Łuszczewski 4, Ime Oduok 4, Adam Metelski 0, Paweł Bogdan 0, Łukasz Diduszko 0.

Źródło artykułu: