Anwil Włocławek pokazał charakter

PAP / Tytus Żmijewski / Igor Milicić ma powody do zadowolenia
PAP / Tytus Żmijewski / Igor Milicić ma powody do zadowolenia

Anwil Włocławek w niedzielnym hicie PLK pokonał Energę Czarnych Słupsk 69:63 i umocnił swoją pozycję ligową. Trener Igor Milicić pochwalił swój zespół za zaangażowanie i wolę walki do końcowej syreny.

Anwil Włocławek już od początku starał sie wykorzystywać problemy słupskiego zespołu i wiele uwagi poświęcone zostało temu, by polscy zawodnicy Energi szybko popełniali kolejne faule. Planu nie udało się wykonać w pełni.

- Większą część taktycznych założeń udało się spełnić. Chcieliśmy atakować Mantasa Cesnauskisa w taki sposób, by popełniał kolejne faule. Nie udało się tego samego z Grzegorzem Surmaczem, a to też mieliśmy w głowach - mówił po meczu Igor Milicić.

Ostatnie dni dla Anwilu Włocławek były bardzo intensywne. Rottweilery trzy dni z rzędu rozgrywały mecze w ramach Pucharu Polski. Po porażce w finale ze Stelmetem BC Zielona Góra, koszykarze Anwilu musieli zacząć szybko przygotowywać się do kolejnego spotkania ligowego. Wciąż w składzie nieobecny jest Tyler Haws, który rozpoczął niedawno treningi indywidualne.

- Trzeba powiedzieć, że po ciężkich trzech meczach w Pucharze Polski dyktowaliśmy warunki na boisku i to my graliśmy bardziej agresywną koszykówkę. Cieszy fakt, że wygraliśmy sześcioma punktami, a w Słupsku przegraliśmy tylko pięcioma oczkami - skomentował trener.

ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Młodych trzeba uczyć, jak się pracuje w pierwszej reprezentacji

- Skrócona rotacja, którą mamy, wymaga od moich zawodników dużo wysiłku. Cieszę się, że przez cały tydzień udawało się zarówno oszczędzać, jak i nie oszczędzać moich koszykarzy. Zdołaliśmy się dobrze przygotować na to spotkanie, o czym świadczą tylko 63 punkty rzucone przez Energę Czarnych - dodał.

Anwil w niedzielę nie grał dobrego spotkania, ale mimo to zdołał wygrać. Największe problemy pojawiły się, gdy słupszczanie wyszli na wysokie prowadzenie w trzeciej kwarcie. Słupszczanie w pewnym momencie mieli już jedenaście punktów przewagi. Igor Milicić ani przez moment nie wątpił w swój zespół. Do gry pozwolili wrócić Nemanja Jaramaz i Kamil Łączyński. Końcówkę meczu włocławianie już kontrolowali.

- W koszykówkę gra się 40 minut i w innych ligach zdarzają się niesamowite obroty spraw, gdzie drużyna prowadząc 20 punktami może przegrać spotkanie. My musimy zachowywać skupienie od pierwszego podrzutu piłki do końcowej syreny. Nie jest ważne, w którym momencie przełamiemy przeciwnika, ważne że gramy z dużym zaangażowaniem i to daje efekty - zakończył szkoleniowiec Anwilu.

Źródło artykułu: