W piątkowym meczu z Kingiem Szczecin na parkiecie pojawiło się dziesięciu koszykarzy Asseco Gdynia. Goście przegrali 83:94. Choć do końca liczyli się w walce o zwycięstwo, to trener Przemysław Frasunkiewicz odważnie stawiał na młodych graczy. Tak było od początku spotkania. W wyjściowej piątce zabrakło Krzysztofa Szubargi, Filipa Matczaka i Piotra Szczotki. Wszyscy trzej weszli z ławki i byli kluczowymi postaciami swojej drużyny.
- Coraz więcej młodzieży wchodzi na boisko, daje minuty. Raz lepiej, raz gorzej, ale jest taki projekt, żeby ci młodzi zawodnicy się rozwijali, więc wszystko idzie w dobrym kierunku. Musimy do końca sezonu grać, jako zespół. Nie możemy grać indywidualnie, musimy pracować, jako kolektyw - zaznaczył Krzysztof Szubarga.
Rozgrywający, gdy już wszedł na parkiet to spędził na nim 35 minut. Dostał tylko chwilę odpoczynku w czwartej kwarcie. Kluczowe wydarzenia miały miejsce jednak we wcześniejszej odsłonie. - Był moment w trzeciej kwarcie, gdzie złapaliśmy ten mecz. Były tylko dwa punkty przewagi Kinga, ale popełniliśmy głupie błędy, później faul techniczny. Z tych przewinień King zdobył punkty, odjechał na bezpieczną odległość i utrzymał to do końca - analizował koszykarz, który zdobył 15 punktów i rozdał siedem asyst.
Asseco nie zatrzymało świetnego ataku Wilków Morskich. Straciło 94 punkty i doznało 13. porażki w sezonie. - Są znani z dobrej ofensywy a słabo bronią, ale nie potrafiliśmy tego wykorzystać. Taki zespół trzeba przerzucić. Niestety nie trafialiśmy otwartych rzutów, które mieliśmy i King dowiózł zwycięstwo - przyznał doświadczony zawodnik.
Czy przygotowanie do wyjazdowego starcia utrudniły zmiany w szczecińskiej ekipie, do której dołączyli Travis Releford oraz Zane Knowles? - Znaliśmy ich, bo już graliśmy wcześniej z Siarką. Wiedzieliśmy, co potrafią nowi zawodnicy, więc byliśmy na nich przygotowani - zapewnił Krzysztof Szubarga.
ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze