W tym sezonie zespół z Gorzowa jest niepokonany we własnej hali. Ten status udało się utrzymać nawet w pojedynku z aktualnymi mistrzyniami Polski. - To dla nas bardzo istotny mecz. Za wszelką cenę chcemy bronić naszej twierdzy. Zrobiliśmy drugi krok i właściwie jesteśmy pewni miejsca w czwórce, co da nam przewagę, bo wystartujemy w play-off z przewagą własnego parkietu. O to w tym wszystkim chodziło. Realizujemy swoje cele i marzenia krok po kroku. Nie przychodzi nam to łatwo - mówił po spotkaniu Dariusz Maciejewski.
Wisła Can-Pack Kraków nie poddała się jednak bez walki. Ekipa InvestInTheWest AZS AJP Gorzów Wlkp. prowadziła nawet 14 punktami, ale ostatecznie mecz zakończył się ich 5-punktową przewagą. - To było trudne i wymagające spotkanie. Byliśmy dobrze przygotowani mentalnie i wygraliśmy zespołowo. Każda osoba, która weszła na boisko, wniosła punkty, a przede wszystkim zostawiła kawał serca na parkiecie. Pięć zawodniczek powyżej 10 punktów też świadczy o tym, że mamy zbilansowany zespół - stwierdził szkoleniowiec.
Jego słowa potwierdziła kapitan Akademiczek. - Cieszymy się bardzo z tego zwycięstwa. To dla nas ważne mentalnie, że nie przegrałyśmy u nas w hali. Jak będziemy w czwórce, to mamy tę przewagę psychiczną. Musiałyśmy grać agresywnie, bo gdybyśmy tak nie grały, to byśmy przegrały. Gdybyśmy stanęły, cofnęły się, to by nas zabiły i wszyscy byśmy wychodzili z hali ze spuszczonymi głowami. Każda dziewczyna, która wchodziła na boisko, dała z siebie wszystko. Walczyłyśmy od początku do końca. Troszeczkę nerwowa końcówka, ale Wisła to naprawdę zespół z najwyższej półki i te rzuty pod koniec były skuteczne. Utrzymałyśmy prowadzenie do końca i obroniłyśmy u siebie dwa ważne punkty - mówiła Katarzyna Dźwigalska.
Dość kluczową sprawą okazały się możliwości kadrowe obu drużyn. AZS AJP grał zaledwie siódemką koszykarek. Magdalena Szajtauer zakończyła swój udział w pojedynku na siedem minut przed końcem z powodu pięciu przewinień. Potem dołączyła do niej jeszcze powracająca po kontuzji Stephanie Talbot. Ze strony krakowskiej grało osiem koszykarek. Na ławce zasiadła Magdalena Ziętara, ale nie mogła ona zagrać. Brakowało też Vanessy Gidden. Wiślaczki wciąż były jednak bardzo groźnym zespołem.
ZOBACZ WIDEO Sampdoria Genua pokonała Pescara Calcio - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]
Dość wspomnieć o Hind Ben Abdelkader, która aż sześć razy skutecznie rzucała z dystansu. - Problem był na indywidualnościach. Trudno utrzymać takich graczy jak Simmons czy Abdelkader. To są bardzo dobre koszykarki. Trudno nam było dorównać również fizycznością. Wykorzystaliśmy brak Gidden i Ziętary. Trzeba się z tego cieszyć - podsumował Maciejewski.
Gorzowiankom w rundzie zasadniczej Basket Ligi Kobiet pozostały jeszcze dwa mecze. W środę rozegrają zaległe starcie z PGE MKK Siedlce, a w niedzielę pojadą do Lublina zmierzyć się z Pszczółką Polski Cukier AZS UMCS. Zwycięstwa w tych pojedynkach i porażka Energi Toruń da Akademiczkom trzecie miejsce. Jeśli zaś torunianki wygrają w Gdyni, to decydować będą małe punkty.
Wisła z kolei czeka już na końcowe rozstrzygnięcia, bowiem awansem rozegrała spotkanie 22. kolejki z Artego Bydgoszcz, które wygrała 71:64.