MKS przegrał z BM Slam Stalą aż 61:78 i nie był w stanie w żaden sposób zagrozić ostrowianom. - Nie byliśmy nawet blisko, żeby cokolwiek móc kontrolować w tym meczu. Nie potrafię tego wytłumaczyć, dlaczego tak się stało - komentuje mecz Drażen Anzulović.
- Jesteśmy bardzo mocno zawiedzeni tym, co się stało. W jaki sposób się zaprezentowaliśmy i jaki wynik osiągnęliśmy - dodaje.
W niedzielę praktycznie nic w grze dąbrowian nie funkcjonowało tak, jak powinno. Wpadła zaledwie 1 trójka na 10 prób, pod tablicami MKS zebrał zaledwie 24 piłki i zaliczył 12 asyst czyli tyle, ile w pojedynkę rozdał Aaron Johnson.
Rozgrywający BM Slam Stali robił wiatr na hali Centrum. Penetrował pod kosz, odgrywał do otwartych kolegów, a i samemu potrafił zdobyć punkty. - Johnson był dla nas kluczem. Rozdał 12 asyst i to on sprawił, że zespół BM Slam Stal był lepszy - ocenia Anzulović.
[color=black]ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze
[/color]
Przy 61 punktach ciężko myśleć o zwycięstwie. Tym bardziej, gdy na przeciwko jest tak dobry zespół. - Nie mieliśmy nikogo, kto mógłby coś wykreować w ataku. Zresztą po obu stronach parkietu byliśmy poniżej poziomu, jaki musi zaprezentować i jaki potrzebujemy, żeby walczyć przeciwko tak dobrej drużynie, jak ta. Nie było ataku, nie było obrony - kontynuuje Chorwat.
Po wygranej w Zielonej Górze nadzieje na kolejny dobry wynik były duże. Tymczasem wszystko potoczyło się zupełnie inaczej. - Ciężko powiedzieć co się stało. Po perfekcyjnym meczu przeciwko Stelmetowi tym razem było fatalnie. Nie było pewności siebie, a była wręcz panika, przez co podejmowane były złe decyzje. Po prostu zabrakło jakości, żeby móc powalczyć o wygraną - zakończył szkoleniowiec dąbrowian.
Ten musi szybko pozbierać zespół, bowiem na MKS czeka kolejne starcie wagi ciężkiej, czyli konfrontacja w Radomiu z tamtejszą Rosą, która ewidentnie złapała wiatr w żagle.