Tomasz Jagiełka: Możemy namieszać w I lidze

- Jeżeli będziemy grali zespołową koszykówkę, to jesteśmy w stanie namieszać w I lidze - podkreśla trener GKS-u Tychy Tomasz Jagiełka. Tyszanie w ostatniej kolejce niespodziewanie pokonali Legię Warszawa 84:77.

Jakub Artych
Jakub Artych
Tomasz Jagiełka WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Tomasz Jagiełka

WP SportoweFakty: Jak smakuje zwycięstwo nad Legią Warszawa?

Tomasz Jagiełka: Smakuje jak każde zwycięstwo w lidze. Wiadomo, że wszyscy w sporcie chcą za wszelką cenę pokonać lidera. Cieszymy się, że udała nam się ta sztuka na ciężkim terenie i na dodatek w okrojonym składzie. Traktujemy to jak każde ligowe zwycięstwo, które otworzyło nam jednak szansę, aby poprawić swoją pozycję przed fazą play-off.

W Warszawie wygrać jest piekielnie trudno. Co było kluczowe dla GKS-u w tym meczu?

- Mieliśmy swoje założenia, których się twardo trzymaliśmy przez cały mecz. To było kluczowe. Byliśmy bardzo skuteczni w ataku i myślę, że to nakręcało nas również do ambitnej gry w obronie. Ograniczyliśmy poczynania Legii w ofensywnie. Jest to zespół, który świetnie gra w ataku i ma na każdej pozycji dwóch wartościowych zawodników. Myślę, że cały mecz ułożył się zdecydowanie po naszej myśli.

Legioniści w dużej mierze skupili się na wyłączeniu z gry Huberta Mazura, tymczasem sprawy w swoje ręce wzięli inni zawodnicy. To chyba musi pana bardzo cieszyć?

- Już na pierwszym treningu powiedzieliśmy sobie jasno, że każdy swoje indywidualne poczynania ma odstawić na bok. Tylko zespołowa gra jest w stanie zaprowadzić GKS do lepszych wyników. Wiadomo, że przeciwnicy analizują nasz zespół i skupiają się na graczach, którzy prezentują się najlepiej w ataku. Hubert Mazur i Marcin Kowalewski są najlepszymi strzelcami I ligi, więc byłoby sporym zaskoczeniem, gdyby rywal nie starał się ich zneutralizować. Cieszę się jednak z tego, że inni potrafią wykorzystać swoje atuty, które niewątpliwie mają.

ZOBACZ WIDEO PSG nie odpuszcza liderowi. Zobacz skrót meczu z Olympique Lyon [ZDJĘCIA ELEVEN]

Jesteśmy bardzo zbilansowanym zespołem i każdy może rozstrzygnąć losy spotkania. Potrafimy świetnie dzielić się piłką, w Warszawie rozdaliśmy ponad 20 asyst, a to o czymś świadczy. Graliśmy szybką i odważną koszykówkę. Nie szukaliśmy trudnych rozwiązań.

GKS wciąż zachowuje szansę na czwarte miejsce w rundzie zasadniczej. Jest to obecnie priorytet dla klubu?

- Priorytetem jest dla nas zwycięstwo we wszystkich meczach. Nasze problemy kadrowe nie pozwalają nam optymalnie przygotowywać się do spotkań. Na pewno jednak każdy chce mieć jak najlepszą pozycję przed play-offami. Przewaga parkietu jest ogromnym atutem. Wszystko jest jednak w naszych rękach, nogach i głowach i to my musimy grać swój basket, a nie oglądać się na inne mecze i liczyć, że ktoś się potknie.

A jak wygląda dokładnie kwestia kontuzjowanych zawodników. Zdążą wykurować się na play-offy?

- Ciężko powiedzieć. Robimy wszystko co w naszej mocy, aby postawić zawodników na nogi. Karol Szpyrka już wrócił do treningów. Zaledwie po dwóch jednostkach treningowych zagrał w Warszawie i spisał się bardzo dobrze. Z Wojtkiem Baryczem jest większa niewiadoma. Może wrócić już za tydzień, ale może też pauzować około 3 tygodni. Tomek Bzdyra z kolei ma potłuczone żebra po Astorii Bydgoszcz. Na pewno już w tym sezonie nie zagra Piotrek Hałas, który ma swoje problemy zdrowotne.

Rozumiem, że jest to dla pana bardzo duży kłopot? Wyłączonych z gry jest wielu bardzo ważnych graczy.

- Oczywiście. Są to zawodnicy, którzy są bardzo ważni dla drużyny. Gdy jeszcze nie było Karola i graliśmy na jednego rozgrywającego, to było nam niezmiernie trudno. Ciężko jest trenować w okrojonym składzie i przećwiczyć pewne warianty. Nie można się jednak poddać i załamać rąk. Wszystkie zespoły zmagają się z różnymi problemami. Jedni mają większe kłopoty, a drudzy mniejsze. W ostatnim meczu okazało się, że kontuzje nie są decydujące, gdyż Legia zagrała w pełnym zestawieniu, a mimo wszystko potrafiliśmy wygrać.

Jest pan zadowolony z postawy GKS-u w rundzie zasadniczej? Drużyna miała swoje wzloty i upadki.

- Apetyt rośnie w miarę jedzenia i chcieliśmy poprawić bilans z poprzedniego sezonu. Kluczowy moment rozgrywek jednak dopiero przed nami. Nie chcę usprawiedliwiać drużyny, jednak nie zagraliśmy żadnego meczu w pełnym zestawieniu. Ciągle zmagamy się z jakimś problemami. Początek sezonu mieliśmy bardzo słaby, przegraliśmy pierwsze trzy mecze, grając praktycznie bez wysokiego zawodnika.  Było kilka wpadek, jednak liga pokazuje, że jest bardzo nieprzewidywalna i każdemu zespołowi przydarzają się takie mecze.

Z którego miejsca na koniec sezonu będzie pan zadowolony?

- Będę zadowolony jak wygrywamy dwa kolejne mecze. Chcemy pokazać się z dobrej strony w play-offach i wtedy będziemy mogli powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko co było w naszej mocy. Jeżeli będziemy grali zespołową koszykówkę, to jesteśmy w stanie namieszać w I lidze.

Rozmawiał Jakub Artych

Czy GKS Tychy awansuje do półfinału I ligi?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×