Wojciech Bychawski: W pracy trenera nigdy nie ma czegoś takiego jak spokój

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Wojciech Bychawski (z prawej)
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Wojciech Bychawski (z prawej)

AZS AGH Kraków po dobrej grze pokonał Astorię Bydgoszcz 91:83 i szykuje się do walki o utrzymanie. Trudności nie brakuje, lecz w przeciągu sezonu zespół udowodnił, że potrafi radzić sobie nawet w skomplikowanych sytuacjach. Tak, jak jego trener.

WP SportoweFakty: Zwycięstwo odniesione w całkiem niezłym stylu nad Astorią Bydgoszcz daje większy spokój przed walką o utrzymanie?

Wojciech Bychawski: Powiedziałem to już wcześniej, że w pracy trenera nigdy nie ma czegoś takiego jak spokój. Natomiast jestem dumny i zadowolony z moich zawodników. Dziękuję im za walkę. Dwóch kontuzjowanych graczy dołączyło do tego, co mamy. Zaczynam zastanawiać się kto wyjdzie na boisko w przyszłym tygodniu, bo zostało nas chyba pięciu. Cóż, ostatnie dwa albo trzy sezony rozegraliśmy praktycznie bez urazów, tym razem wyzbieraliśmy wszystko złego co było możliwe. Widocznie tak musi być. Ale my walczymy.

[b]

Po prawie całej rundzie zasadniczej jesteście o coś mądrzejsi pod względem koszykarskim?[/b]

- Czas na podsumowania przyjdzie po sezonie. Teraz nadchodzi dla nas ta najważniejsza faza, więc ciężko żebym dokonywał jakichś analiz, lecz na pewno jesteśmy mądrzejsi o wszystkie rozegrane spotkania i doświadczenie w nich zebrane. Wchodząc do ligi nie uważam by moi gracze odbiegali umiejętnościami wielce od koszykarzy zaplecza ekstraklasy, zachowując oczywiście odpowiednie proporcje wobec tzw. wyjadaczy, którzy od lat tu rywalizują. Myślę jednak, że doświadczenie, o czym wspomniałem, bardzo pomoże moim chłopakom ogólnie w dalszej przygodzie z basketem. Gdziekolwiek mieliby grać. Czy to przyniesie korzyści dla mojego obecnego teamu?

ZOBACZ WIDEO Kamil Stoch: To był niesamowity lot, tego się nie da opisać słowami!

Mieliście okazję mierzyć się z każdym konkurentem, zatem znacie ich poziom.

- Zostały przecież najważniejsze mecze, więc zobaczymy. Na pewno dziękuję chłopakom za poświęcenie. Kontuzja Kuby Krawczyka odniesiona minutę przed końcem pojedynku z Astorią, kiedy rezultat był praktycznie przesądzony, a Kuba pojechał na brzuchu po parkiecie, świadczy o tym, że nie istnieje dla nas coś takiego jak starcie zakończone przed czasem.

Czegoś pan żałuje po tych miesiącach zmagań?

- Szkoda, że brakło kilku zwycięstw, jakie mogliśmy odnieść. Zwłaszcza w pierwszej rundzie. Niemniej to jest gdybanie. Teraz musimy spróbować utrzymać się w lidze, a potem zobaczymy co będzie.

Wspomniał pan o kontuzjach. Jak obecnie wygląda sytuacja w zespole?

- Ja jestem zdrowy, gotowy do gry. Poza mną słyszałem, że trener Piotr Biel zgłasza gotowość i prawdopodobnie trener Andrzej Urban (śmiech). Analizując dalej może być różnie. Mamy kontuzjowanego Marka Szumełdę Krzyckiego, Damiana Kalinowskiego, Iwana Wasyla, teraz dołączyli Maciej Maj oraz Kuba Krawczyk, z niezaleczonym urazem występuje Bartek Podworski, a Tomek Zych gra z ręką nadającą się do operacji. Właściwie on wybiega na boisko, dzięki mojej prośbie, żeby pomóc nam dokończyć rozgrywki. Tak naprawdę to powinien leżeć i być operowanym. Ze zdrowych pozostał Bartek Wróbel i odpukać, bo na razie jest niezniszczalny. Zobaczymy. Jeżeli zostanie dwóch, jeden będzie wybijać piłkę z boku, a drugi kozłować. Poza tym w takiej konfiguracji możemy też podwajać. I to mi się już podoba, bo lubię dobrą grę w obronie. Obiecuję, że wtedy podwojeń nie zabraknie.

Przypominacie drużynę kombatantów. A analizowaliście z kim zagracie o utrzymanie?

- Nie, nie mamy takiego zwyczaju. Wciąż pozostaje jedna kolejka. W gronie potencjalnych przeciwników są trzy kluby. Rozpracowywaliśmy je pod kątem rundy zasadniczej. Niemniej czeka nas jeszcze jeden bój, z Legią Warszawa. Bardzo ją szanujemy i chcemy postawić trudne warunki. Kiedy nadejdzie faza play out, zaczniemy kalkulować. Jeszcze nas czeka zamieszanie, bo będziemy przekładać mecze z uwagi na Akademickie Mistrzostwa Polski, regulamin PZKosz to gwarantuje. Zwariowany czas. Pozostaje się bić ze wszystkich sił.

Zdarzają się coraz częściej występy, kiedy naprawdę dobrze radzicie sobie w ofensywie i zdobywacie nawet blisko 100 punktów. To dobry zwiastun?

- Pewnie tak, jednak powtarzam, że jako kolektyw mało doświadczony atak rozpoczynamy od obrony. Kiedy ona funkcjonuje, jest dobrze. Tyle ile do defensywy wniósł sprowadzony w połowie sezonu Artur Włodarczyk, ile ten chłopiec daje z siebie wobec mojej filozofii koszykówki to życzyłbym sobie pracować zawsze z takimi ludźmi. Czasem jeszcze bardziej działa sercem niż głową, ale cieszę się, że dołączył do nas i ma okazje realizować siebie.

Do tego jesteście sobą, jeżeli prezentujecie szybki atak.

- Tak, wówczas są szybkie akcje, "trójki". Niemniej to składowa obrony, taktyki, przygotowania fizycznego i wielu innych. Ja podkreślam, że wciąż się tej ligi uczę. Na pewno nie żałuję, że jestem w tym miejscu. Może żałuję tylko dwóch, trzech spotkań. Za miesiąc bez wątpienia będziemy mądrzejsi o to, co robić dalej.

Rozmawiał Adam Popek

Komentarze (0)