GKS Tychy w ćwierćfinale I ligi rywalizuje ze Spójnią Stargard. Po dwóch meczach na Śląsku mamy remis 1:1. W pierwszym spotkaniu lepsza okazała się ekipa z Pomorza Zachodniego, która triumfowała 87:82.
- Został pewien niedosyt, bo zupełnie inaczej wyobrażaliśmy sobie to pierwsze spotkanie. W końcówce spotkania mieliśmy szanse ich dogonić, jednak jeśli tracimy 87 punkty u siebie, to ciężko jest wygrać mecz - tłumaczy Wojciech Zub.
Drugi pojedynek był zupełnym przeciwieństwem pierwszego. Od początku stroną dominującą byli podopieczni trenera Tomasza Jagiełki, którzy nie pozostawili złudzeń rywalom (99:51). Do efektownego zwycięstwa gospodarzy poprowadził Marcin Kowalewski, który zdobył 31 punktów oraz zebrał 11 piłek. Wskaźnik efektywności "Kowala" wyniósł 39.
- Myślę, że po pierwszym spotkaniu każdy był zły na siebie. Nie zaprezentowaliśmy tego co potrafimy grać i wiedzieliśmy, że stać nas na więcej. Na szczęście w drugim meczu pokazaliśmy już zupełnie inną koszykówkę - mówi 21-latek.
ZOBACZ WIDEO: Katarzyna Kiedrzynek: Trener reprezentacji mnie zszokował, łzy poleciały mi z oczu
Co było kluczem do zwycięstwa GKS-u? Nasz rozmówca wskazuje przede wszystkim na obronę. - Na pewno defensywa. Jeśli zatrzymujemy tak ofensywną drużynę na 51 punktach w meczu, to jest to sporym osiągnięciem - tłumaczy.
Po świętach Wielkanocnych rywalizacja przeniesie się do Stargardu. W lepszym położeniu jest obecnie Spójnia.
- Teoretycznie mają przewagę parkietu, ale to my w ostatnim spotkaniu byliśmy zdecydowanie lepszym zespołem. Dalej mamy coś do udowodnienia i jedziemy do Stargardu po dwa zwycięstwa - dodaje Wojciech Zub.