Ślęza ma dużo bohaterek w finałowej serii. "Gramy, jak prawdziwy zespół"

PAP / Maciej Kulczyński / Kourtney Treffers, silny punkt Ślęzy Wrocław
PAP / Maciej Kulczyński / Kourtney Treffers, silny punkt Ślęzy Wrocław

Zbilansowana drużyna i duża energia - to według Kourtney Treffers najważniejsze aspekty, przez które Ślęza Wrocław prowadzi w finałowej serii Basket Ligi Kobiet z Wisłą Can-Pack Kraków.

71:65 i 73:57 - takimi wynikami na korzyść Ślęzy Wrocław zakończyły się dwa pierwsze spotkania finałowe. Ekipa z Dolnego Śląska musi wykonać ostatni krok, aby po trzydziestu latach znowu sięgnąć po złoty medal.

Ostatni krok zazwyczaj bywa najtrudniejszy. Patrząc jednak na pierwszy etap walki o mistrzostwo - wszystkie argumenty są po stronie Ślęzy. Widać większą energię czy determinację. Nie przeszkadza nawet fakt, że kontuzji doznała podstawowa środkowa Nikki Greene.

Tak jest, że kontuzje jednych, są szansą dla innych. Pod nieobecność Amerykanki, najlepiej zbierającej zawodniczki wrocławskiego teamu, więcej minut dostały Kourtney Treffers czy Agnieszka Majewska. Obie mają swój olbrzymi udział w tym, że Ślęza prowadzi 2:0.

- Zagrałyśmy bardzo dobrze od pierwszej do ostatniej minuty. Byłyśmy prawdziwym zespołem i to jest nasz klucz do sukcesu Każda z nas wniosła dużo energii - mówiła po drugim meczu Holenderka.

ZOBACZ WIDEO Real - Bayern. Monachijczycy mogą czuć się oszukani

6 punktów i 4 zbiórki - to średnie Treffers w serii finałowej. Może i te liczby nie są powalające, ale Holenderka wielką pracę wykonywała w defensywie, gdzie wręcz biła się z wysokimi koszykarkami Wisły Can-Pack. Trener Białej Gwiazdy stwierdził nawet, że w pierwszym meczu Treffers miała... ponad 20 fauli.

Młoda podkoszowa twardo stąpa jednak po ziemi. - Nie możemy się jeszcze cieszyć, bo seria dalej trwa. Przed nami kolejne mecze, tym razem w Krakowie. Potrzebujemy jeszcze jednego zwycięstwa - zakończyła.

Źródło artykułu: