NBA: horror w Memphis! Grizzlies wyrównali w serii ze Spurs

Reuters / Justin Ford-USA TODAY Sports
Reuters / Justin Ford-USA TODAY Sports

Koszykarze Memphis Grizzlies nie zamierzali tanio sprzedać skóry i udowodnili to przed własną publicznością. Podopieczni Davida Fizdale'a po emocjonującym starciu pokonali San Antonio Spurs i w serii do 4 zwycięstw jest remis 2-2.

Po dwóch spotkaniach w Teksasie Grizzlies byli w bardzo trudnym położeniu. W końcu w obu ulegli utytułowanej drużynie, kiepsko prezentując się w ofensywie. Wiele zmienił jednak powrót na własny parkiet, gdzie Memphis czują się znacznie lepiej. Zresztą mamy tego potwierdzenie - gracze Davida Fizdale'a odrobili straty i doprowadzili do remisu w serii.

W spotkaniu numer cztery było więcej emocji niż w poprzednich konfrontacjach. Ostrogi nie dawały za wygraną i były blisko cennego, być może nawet decydującego, zwycięstwa. Tyle że niespełna pięć sekund przed końcem do kosza trafił Mike Conley, doprowadzając tym samym do dogrywki.

W doliczonym czasie gry nie brakowało emocji i walki. Goście nie odpuszczali i wciąż walczyli, w szczególności Kawhi Leonard, który rozegrał fantastyczne zawody i zakończył je z dorobkiem 43 punktów, 8 zbiórek, 6 przechwytów oraz 3 asyst. Choć liczby robią wrażenie, to ostatecznie ten zawodnik nie miał powodów do zadowolenia, gdyż Spurs musieli uznać wyższość Grizzlies.

Gospodarzy do wygranej poprowadził wspomniany wcześniej Conley. 29-letni koszykarz trafił 13 z 23 rzutów z gry, a ogółem uzbierał aż 35 punktów. Do tego dołożył 9 zbiórek i 8 asyst. A to wszystko w 41 minut, jakie spędził na parkiecie.

Pewnym krokiem do półfinału Konferencji Zachodniej zmierzają za to gracze Golden State Warriors. Byli mistrzowie NBA rewelacyjnie zagrali w drugiej połowie starcia z Portland Trail Blazers i tylko jeden triumf dzieli ich od wygrania serii. Podopieczni Steve'a Kerra pokazali charakter i tylko kataklizm mógłby sprawić, że w tej konfrontacji pojawiłyby się emocje.

Wojownicy po dwóch kwartach przegrywali 54:67, ale to ich nie wystraszyło. Po przerwie najlepsza ekipa sezonu zasadniczego włączyła wyższy bieg i trafiała na lepszej skuteczności. Do tego przeciwnik nie grał już z takim impetem, co ostatecznie doprowadziło ich do wygranej. Na nic zdał się zatem wysiłek C.J. McColluma i Damiana Lillarda. Wymieniony duet uzbierał łącznie aż 63 punkty.

W zespole GSW najlepiej spisał się Stephen Curry. Co prawda jego skuteczność pozostawiała nieco do życzenia, ale za to znakomity zawodnik niemal nie mylił się na linii rzutów wolnych. A jako że dość regularnie się tam meldował, to i jego dorobek znacząco wzrósł. Ostatecznie zakończył on starcie z 34 punktami na koncie. Ponadto dołożył 8 asyst, 4 zbiórki, 2 przechwyty oraz blok.

Memphis Grizzlies - San Antonio Spurs 110:108 (23:26, 32:25, 19:20, 22:25, d. 14:12)
(Conley 35, Gasol 16, Green 14, Carter 13, Randolph 12 - Leonard 43, Parker 22, Aldridge 13)

Stan rywalizacji: 2-2

Portland Trail Blazers - Golden State Warriors 113:119 (37:30, 30:24, 21:33, 25:32)
(McCollum 32, Lillard 31, Turner 17, Aminu 14, Vonleh 10 - Curry 34, Thompson 24, Iguodala 16, McGee 14, McCaw 11)

Stan rywalizacji: 3-0 dla Warriors

ZOBACZ WIDEO Katarzyna Kiedrzynek: Trener reprezentacji mnie zszokował, łzy poleciały mi z oczu

Źródło artykułu: