To już finisz sezonu zasadniczego PLK, jednak w dalszym ciągu aż 10 ekip znaleźć się może w czołowej ósemce. Bliska wypadnięcia z tego grona była Polpharma Starogard Gdański, która w sobotni wieczór miała spore problemy z ograniem AZS-u Koszalin.
W szeregi Farmaceutów już od początku starcia z Akademikami wdało się sporo nerwowości. Gospodarze grali chaotycznie, mimo tego do przerwy mieli 5 puntów więcej od rywali, potem tę przewagę powiększali. W drugich dwudziestu minutach nic nie wskazywało więc na to, że podopieczni Mindaugasa Budzinauskasa będą mieć kłopoty z koszalinianami, którzy tak naprawdę nie grali już o nic. Goście wykazali się jednak dużą ambicją i odrobili 15 "oczek" straty do Polpharmy, dzięki niesamowitym rzutom Remona Nelsona. W tym momencie starogardzka publiczność zamarła, gdyż Kociewskie Diabły w swoim przedostatnim pojedynku mogły stracić szansę na play-offy.
Ostatecznie o zwycięzcy meczu zadecydowała dogrywka. W tej gospodarze mieli świetnie dysponowanego Marcina Fliegera, który zapewnił im osiemnasty triumf w rozgrywkach. Po zakończeniu spotkania, trener Mindaugas Budzinauskas nie miał pretensji do swoich koszykarzy. Litewski szkoleniowiec zdaje sobie sprawę, że nikt za darmo nie odda triumfu jego drużynie.
- To była bardzo trudna wygrana, należą się gratulacje dla zespołu z Koszalina - mówił Budzinauskas. - Trener Sadowski wykonał bardzo dobrą pracę. Znalazł nasze słabe miejsca w ataku i to dobrze wykorzystał. My też po pierwszych niecelnych rzutach za trzy straciliśmy trochę pewności siebie. Później było bardzo dużo nerwowości i to nam przeszkadzało lepiej zagrać. Oddaliśmy wszystkie siły, nie mam pretensji do zawodników. Nelson się rozrzucał, dobrze trafiał. W dogrywce udało się go zatrzymać. Kiedy trzeba było zagraliśmy mądrze. Taka ważna wygrana nigdy nie przyjdzie łatwo - podkreślił Litwin.
ZOBACZ WIDEO: Łukasz Jurkowski: To będzie piekło i wielkie przeżycie, tworzymy nową historię KSW
Głos na konferencji prasowej zabrał także Uros Mirkovic, autor 21 punktów i 9 zbiórek w sobotniej potyczce. Serb od początku przeczuwał, że jego zespół czeka trudny bój z AZS-em Koszalin.
- To był bardzo dziwny mecz - przyznał Mirkovic. - Szczerze mówiąc spodziewałem się takiego spotkania, bo wiedziałem, że nie będzie lekko. Czułem cały tydzień, że straciliśmy trochę rytm przez przerwę na święta. Mogliśmy wygrać łatwo, ale zdarzały nam się takie rzeczy, których nie ćwiczy się nawet na treningu. To są podstawy koszykówki, ale patrzę tylko na wynik. Jest 75:72 i to mi wystarczy - podsumował Serb.