GKS Tychy zakończył sezon. "Zapowiadało się zupełnie coś innego"

WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Tomasz Jagiełka
WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Tomasz Jagiełka

Fatalnych pięć minut na przełomie trzeciej i czwartej kwarty niedzielnego starcia ze Spójnią Stargard (83:87) przekreśliło szanse koszykarzy GKS-u Tychy na dobry wynik w I lidze.

Team ze Śląska przegrywał w ćwierćfinale play-off 1:2. Był jednak na najlepszej drodze do wyrównania stanu rywalizacji a decydujący pojedynek toczyłby przed własną publicznością. Do tego jednak nie doszło.

- Spójnia rozegrała bardzo dobre mecze. Absolutnie nie spodziewaliśmy się takiego obrotu sprawy. Kontrolowaliśmy spotkanie w pierwszej połowie i zapowiadało się zupełnie coś innego, ale Spójnia to bardzo dobra drużyna. Życzę powodzenia w kolejnej fazie - skomentował Marek Piechowicz, jeden z najlepszych koszykarzy GKS-u.

Przyjezdni 12 minut przed końcem prowadzili 69:53 a jednak doznali porażki. Rozczarowanie było tym większe, że GKS przystępował do pojedynków przeciwko Spójni z wyższej pozycji i w roli faworyta. Doświadczony zespół przegrał trzy mecze i w ten sposób zakończył sezon.

- Gratuluję trenerowi Spójni awansu do kolejnej rundy. Myślę, że widowisko, które stworzyły dwa zespoły przede wszystkim w ataku mogło się kibicom podobać - powiedział trener Tomasz Jagiełka. - Zawsze jest tak, że ktoś musi przegrać. Stało się tak dlatego, że zaciął nam się atak w drugiej połowie. Trzeba wprost powiedzieć, że to nie była rywalizacja defensywy. Nam się atak zaciął z różnych względów. Roztrwoniliśmy przewagę z pierwszej połowy i Spójnia przy tym dopingu nakręcała się z każdą swoją dobrą akcją. Opadliśmy z sił i pogubiliśmy się - analizował tyski szkoleniowiec.

GKS w tym sezonie z pewnością mógł osiągnąć więcej. Miał nawet szansę, żeby w ćwierćfinale spotkać się z mniej wymagającym przeciwnikiem. Poniósł jednak zbyt duże straty na początku rozgrywek. Wpływ na postawę drużyny miały też niewątpliwie kontuzje. Tylko w Stargardzie zabrakło Piotra Hałasa, Karola Szpyrki, czy Dawida Słupińskiego. w czasie sezonu 10 meczów opuścił również Wojciech Barycz. Wyrównana kadra i tak sprawiła, że tyszanie utrzymali pozycję w czołówce.

ZOBACZ WIDEO Potężny wsad koszykarza Barcelony i... zobacz, co się stało!

Komentarze (0)