Oba zespoły rywalizowały ze sobą już w sezonie zasadniczym. W Warszawie zwyciężyło KK, a w Lublinie - AZS UMCS. Jednak w sobotnim spotkaniu rozgrywanym w Warszawie już od pierwszych minut swoje warunki narzucili podopieczni Przemysława Łuszczewskiego. Pierwszą kwartę wygrali różnicą aż 13 punktów.
Koszykarze KK Warszawa wyglądali, jakby nie wyszli z szoku, którego doświadczyli w ostatnich siedmiu dniach. Awans do I ligi mieli dosłownie na wyciągnięcie ręki - po wygranej w pierwszym meczu ze Śląskiem Wrocław, w drugim spotkaniu, rozgrywanym przed własną widownią, po trzeciej kwarcie wygrywali dziewięcioma punktami. Tymczasem ostatecznie przegrali. A w decydującym trzecim meczu zostali rozgromieni 52:83.
- Niewątpliwie ostatnie 2 tygodnie były bardzo ciężkie dla naszego zespołu. Ostatnio graliśmy co 3 dni, dodatkowo okoliczności porażki ze Śląskiem u siebie zachwiały nieco motywacją drużyny - oceniał po meczu trener KK Warszawa, Andrzej Kierlewicz.
Gospodarze, mimo fatalnego początku, nie poddali się. Już w drugiej kwarcie zdołali odrobić znaczną część strat. Stało się to głównie za sprawą świetnie dysponowanego Pawła Hybiaka (20 punktów, 5 celnych "trójek"). KK Warszawa w pewnym momencie zmniejszyło różnicę nawet do ledwie dwóch "oczek", jednak warszawianom nie udało się ostatecznie przechylić szali na swoją korzyść. Spotkanie zwyciężyli goście z Lublina różnicą 15 punktów.
ZOBACZ WIDEO Kosmiczna asysta Luki Rupnika! Zobacz 7 najlepszy akcji ostatniej kolejki Ligi ACB
- Wiedzieliśmy, że musimy podkręcić tempo, gdyż nasi rywale ostatnio rozgrywali mecze co 3 dni. Dlatego graliśmy z dużą intensywnością. Nawet jeśli zdarzały się szarpane akcje - miały też na celu zmęczenie przeciwnika - mówił po meczu Przemysław Łuszczewski, trener AZS UMCS Lublin. - Dominowaliśmy na tablicach, byliśmy aktywniejsi. Rozegraliśmy jeden z lepszych meczów w obronie w obecnym sezonie - oceniał szkoleniowiec gości.
Kolejny, być może ostatni pojedynek obu zespołów (rywalizacja odbywa się do dwóch zwycięstw) odbędzie się 20 kwietnia o 19 w hali w Lublinie. - Z KK Warszawa znamy się jak łyse konie. Sobotnie spotkanie było już siódmym pojedynkiem w ostatnich dwóch sezonach, od zeszłych rozgrywek nie doszło do wielkich zmian w naszych drużynach. Nie myślimy o bilansie. Chcemy, aby twierdza Lublin znów pozostała niezdobyta - w obecnym sezonie we własnej hali przegraliśmy jedynie z R8 Basket Kraków, które jednak wyraźnie odstaje od innych zespołów z ligi - twierdził Łuszczewski.
- Ani razu nie udało nam się wygrać z AZS UMCS w Lublinie. Ale jak powiedziałem zawodnikom po meczu w szatni: mimo, że przegraliśmy trzy ostatnie spotkania, wciąż mamy szanse na awans i jesteśmy w grze. Sezon się dla nas nie skończył - konkludował Kierlewicz.
KK Warszawa - AZS UMCS Lublin 67:82 (13:26, 25:19, 16:16, 13:21)
KK Warszawa: Hybiak 20, Rudko 13, Wojtyński 12, Kosiński 7, Koźluk 7, Jaremkiewicz 6, Jaworski 2, Lewandowski 0, Pietkiewicz 0, Sarnacki 0, Szpyrka 0
AZS UMCS: Tradecki 24, Karolak 22, Wiśniewski 11, Dusiło 9, Myśliwiec 8, Jagoda 6, Krzeszowski 2, Beczek 0 Nycz 0, Stefaniuk 0