- Po raz kolejny dramatycznie rozpoczęliśmy mecz i w pierwszej kwarcie nie istnieliśmy na parkiecie. Później dziewczyny dały z siebie wszystko, żeby odrobić te straty, jednak były one zbyt duże. Co prawda było blisko, jednak w końcowym rozrachunku 3:0 w serii wygrał, zupełnie zasłużenie, Lotos PKO BP - mówił na pomeczowej konferencji prasowej trener Wisły Can Pack Kraków Wojciech Downar-Zapolski.
Jego podopieczne faktycznie po raz kolejny w tej serii zagrały katastrofalnie w pierwszych dziesięciu minutach meczu. W pierwszych dwóch meczach w Gdyni, Lotos PKO BP wygrywał pierwsze kwarty 30:19 oraz 24:8. W sobotnim meczu w Krakowie podopieczne Jacka Winnickiego wygrały kwartę otwierającą mecz 22:7. Kluczem do tak wysokiego prowadzenia była fantastyczna gra w defensywie oraz skuteczny atak, gdzie brylowała Tamika Catchings, a dwukrotnie zza linii 6,25 trafiła Paulina Pawlak.
Od początku drugiej kwarty na parkiecie pojawiła się Candice Dupree. Amerykańska podkoszowa szybko zaznaczyła swoją obecność na parkiecie, zdobywając punkty, blokując rzuty rywalek oraz zbiórkami. Dupree tchnęła nadzieję na lepszą grę ekipy spod znaku Białej Gwiazdy i po pierwszej połowie meczu rywalki prowadziły "tylko" 31:20.
W przerwie meczu o pomoc kibiców dla zawodniczek swojej byłej drużyny prosiła z trybun z mikrofonem w ręku... Anna DeForge. - Jest mi bardzo miło tu wrócić. Bardzo mocno za wami wszystkimi tęsknię. Teraz jednak wy kibice musicie pomóc zawodniczkom Wisły, na tyle na ile jest to możliwe. Myślę, że moje byłe koleżanki odrobią w drugiej połowie straty - mówiła owacyjnie przyjęta DeForge.
Początek drugiej połowy meczu nie zapowiadał wielkiej rewolucji w grze krakowianek, gdyż już przy wznowieniu gry kuriozalny błąd połowy popełniła Dominique Canty. Krakowianki po przerwie pokazały jednak zdecydowaną odmianę w grze defensywnej, gdzie było widać zaangażowanie i zadziorność. To wszystko tchnęło nadzieję, gdyż straty zaczęły maleć, a po 30 minutach do odrobienia pozostało już tylko sześć oczek.
Początek czwartej kwarty to minimalna przewaga Wisły Can Pack, które doprowadziły do stanu 43:39 dla Lotosu PKO BP. Gdy gospodyniom udało się wybronić kolejną piłkę, narodziła się szansa na końcowy sukces. Niestety w kolejnej akcji aktualnych jeszcze Mistrzyń Polski spod samego kosza sam na sam spudłowała Ewelina Kobryn, a w odpowiedzi punkty zdobyła Pawlak, szanse zmalały. Kolejną nadzieję na końcowy sukces rzutem z 8 metrów dała Marta Fernandez. Ale chwilę później euforię kibiców ostudził duet Alana Beard - Tamika Catchings. Obie trafiły zza linii 6,25, a gdynianki w mgnieniu oka odskoczyły na 10 punktów. Jak się później okazało, trójka Fernandez była ostatnimi punktami zdobytymi przez gospodynie w tym meczu. Lotos PKO BP wygrał końcowe 4 minuty meczu 15:0, a cały meczu 60:42.
- Jestem bardzo zadowolony z postawy swoich podopiecznych. Jestem bardzo zadowolony z tego, że udało nam się wygrać tu w Krakowie i wejść do finału rozgrywek. Jestem bardzo zadowolony z tego, jak moje podopieczne zagrały w defensywie - powiedział po meczu trener Lotosu PKO BP Jacek Winnicki. - Wisła zdobyła we własnej hali zaledwie 42 punkty, a to świadczy o tym, czym wygraliśmy tutaj mecz. Cieszę się, że mamy zespół, który pokazał dzisiaj po raz kolejny, że tworzy monolit. Spotkaliśmy się w sierpniu ubiegłego roku i postawiliśmy sobie jasny cel, żeby Mistrzostwo Polski wróciło do Gdyni. Zrealizowaliśmy kolejny krok w tym kierunku i awansowaliśmy do finału. Od dzisiaj zaczynamy przygotowania do decydującej rozgrywki, gdyż cała zabawa dla nas jak by dopiero teraz się zaczyna.
Gdynianki do sukcesu tradycyjnie poprowadził amerykański duet Beard - Catchings. "AB” w całym meczu zdobyła 18 punktów, 5 asyst, 4 zbiórki i 3 przechwyty, a w decydujących momentach czwartej kwarty była nie do zatrzymania dla defensywy Białej Gwiazdy.
- Wiedziałyśmy, że czeka tutaj na nas bardzo ciężki mecz. Dlatego też byłyśmy bardzo mocno skoncentrowane i zmobilizowane. Tworzyłyśmy zespół, a to było najważniejsze i dlatego wygrałyśmy i jesteśmy w finale - powiedziała po meczu Tamika Catchings, która w całym meczu wywalczyła 16 punktów i 14 zbiórek.
W drużynie z Krakowa zabrakło, tradycyjnie już w półfinałowej rywalizacji, skuteczności. Po pierwszej połowie meczu najskuteczniejsza zawodniczka „Białej Gwiazdy” miała na swoim koncie zaledwie 4 punkty, a w całym meczu gospodynie wywalczyły zaledwie 42 oczka. Krakowianki grały niesamowicie nieskutecznie, pudłując z najłatwiejszych nawet pozycji wbijając sobie same gwoździe do trumny. Gdy w trzeciej kwarcie zaczęły trafiać z dwutaktów, straty szybko stopniały do kilku punktów. Niestety później niemoc w wykańczaniu akcji powróciła.
- Niestety nie udało się nam pokonać w półfinałowej serii Lotosu PKO BP ani razu. Dzisiaj kluczowym momentem była akcja przy stanie 43:39 dla rywalek, kiedy mieliśmy okazję na łatwe punkty spod samego kosza. Niestety nie zdobyliśmy wtedy punktów, a rywal zdobył ich od tego momentu kilkanaście. W końcówce moje podopieczne nie wierzyły już w wygraną. Po celnych rzutach za 3 punkty Beard i Catchings nadzieje upadły - powiedział trener Wisły Can Pack Wojciech Downar-Zapolski. - Próbowaliśmy dzisiaj różnych wariantów, zarówno w obronie, jak i w ataku. Nie przynosiło to jednak oczekiwanych skutków. Rywal wygrał ten mecz i całą serię zasłużenie.
Krótko spotkanie podsumowała na konferencji prasowej Ewelina Kobryn. Środkowa Wisły Can Pack ze łzami w oczach stwierdziła krótko: - Nam dzisiaj tylko się coś udawało, a rywalkom po prostu wychodziło… Teraz musimy się pozbierać i wygrać mały finał o brązowe medale.
Wisła Can-Pack Kraków - Lotos PKO BP Gdynia 42:60 (7:22, 13:9, 13:8, 9:21)
Wisła Can Pack: Dominique Canty 10, Marta Fernandez 7, Ewelina Kobryn 6, Candice Dupree 6, Agnieszka Pałka 5, Jelena Skerovic 3, Dorota Gburczyk 3, Slobodanka Maksimovic 2
Lotos PKO BP: Alana Beard 18, Tamika Catchings 16, Ivana Matovic 12, Paulina Pawlak 8, Marta Jujka 4, Magdalena Leciejewska 2, Ekaterina Snytsina 0, Monique Curry 0, Olivia Tomiałowicz 0, Emilija Podrug 0