O Pawle Pawłowskim, Marku Urbaniaku, Mateuszu Nietsche czy Marcinie Makanderze już w trakcie sezonu krążyły plotki, że ich gra przypadła do gustu wielu menedżerom zespołów walczących o punkty nie tylko na drugoligowych parkietach. Zapewne koszykarze ŻTS-u zdają sobie sprawę, że spotkania w fazie play off nie stanowią dla nich jedynie dodatkowego obowiązku, ale znakomitą okazję na to, żeby pokazać się z jeszcze lepszej strony i być może wywalczyć sobie miejsce w przyszłym sezonie w znacznie silniejszym zespole.
Co prawda przed sezonem w ekipie z Żuław Wiślanych raczej nie mówiło się o podboju ligi. Skoro jednak zespół walczył jak równy z równym z czołowymi ekipami rozgrywek w sezonie zasadniczym, ma zamiar podjąć rękawice także w fazie play off.
Tymczasem trener Zbigniew Baliński poważnie myśli nie tylko o utrudnieniu zadania, ale o utarciu nosa stołecznemu Tempcoldowi. - W sezonie zasadniczym dwukrotnie okazaliśmy się nieznacznie słabsi. Teraz nadarzyła się nam kolejna okazja do rewanżu - zauważa szkoleniowiec. A że polskie przysłowie "do trzech razy sztuka" nie raz miało zastosowanie w praktyce, niewykluczone, że i tym razem ekipie ŻTS-u uda się napsuć krwi zdecydowanemu faworytowi rywalizacji...