W trzech ostatnich finałach ligi NBA za każdym razem spotykały się ze sobą dwa te same zespoły - Golden State Warriors i Cleveland Cavaliers. Dwukrotnie mistrzostwo zdobyła ekipa z Oakland (2015 i 2017), a raz klub z Ohio (2016). W sezonie 2017/18 te dwie drużyny również są faworytami w swoich konferencjach, a bukmacherzy dają wielkie szanse na to, że po raz czwarty z rzędu zmierzą się w finale.
To ekipy złożone z zawodników formatu All-Star, którzy kiedyś rozproszeni byli po różnych zespołach, ale postanowili połączyć siły we wspólnej walce o mistrzostwo. Takie postępowanie nie podoba się legendarnemu koszykarzowi, a obecnie właścicielowi Charlotte Hornets - Michaelowi Jordanowi.
- Myślę, że to bardzo mocno uderza w aspekt konkurencyjności w tej lidze. Powoduje, że w lidze będą dwa świetne zespoły i 28 śmieci, które będą przeżywać trudne chwile, próbując przetrwać w środowisku biznesowym - powiedział dla magazynu Cigar Aficionado.
Taki układ sił sprawia, że jeśli inny zespół chce liczyć się w walce o najwyższe cele, musi pójść podobną drogą. To dlatego do Russella Westbrooka dołączyli Paul George i Carmelo Anthony, to dlatego James Harden złączył siły z Chrisem Paulem, a Boston Celtics zbudował zespół wokół trio - Kyrie Irving, Gordon Hayward, Al Horford. Rzecz w tym jednak, że różnica klas pomiędzy tymi drużynami a pozostałymi klubami w NBA znacznie się zwiększyła.
ZOBACZ WIDEO Stefan Szczepłek: To było świadectwo klasy Lewandowskiego