PLK: kulisy odejścia Devante Wallace'a. Mocne słowa Amerykanina

PAP / Darek Delmanowicz / Na zdjęciu: Devante Wallace
PAP / Darek Delmanowicz / Na zdjęciu: Devante Wallace

25-letni Amerykanin rozstał się w piątek z Miastem Szkła Krosno. - To nieprawda, że psułem atmosferę w zespole. Winny jest ktoś inny - tłumaczy nam Devante Wallace. Padły mocne słowa.

Devante Wallace nie jest już koszykarzem Miasta Szkła Krosno. W kuluarach wiele mówiło się, że powodem rozwiązania umowy było jego złe zachowanie poza boiskiem.

Amerykanin odpiera te zarzuty. - W karierze moje zachowanie poza boiskiem nigdy nie było złe - mówi Devante Wallace, który nie zaprzecza jednak, że był bardzo sfrustrowany. - W klubie obiecano mi, że pozostaną w zespole Dariusz Wyka, Jakub Dłuski czy Dino Pita. Fakt, że żaden z nich nie jest już w Krośnie, na pewno mnie nie uszczęśliwił - dodaje.

- W wakacje ciężko pracowałem w USA. Napisałem wtedy trenerowi Baranowi: "Chcę wygrywać, a moje zdobycze punktowe mnie nie interesują. Liczą się tylko zwycięstwa i gra w play-off, ponieważ fani z Krosna na to zasługują". W poprzednim sezonie mieliśmy super chemię w zespole. Byłem bardzo szczęśliwy, gdy klub podpisał dwóch graczy z ubiegłych rozgrywek. Potem okazało się jednak, że umowy podpisało tylko tych dwóch koszykarzy. Trenerzy mnie oszukali - mówi Amerykanin.

Według 25-latka, obecna kadra Miasta Szkła Krosno jest dużo słabsza niż sezon wcześniej. Brakuje umiejętności, a przede wszystkim chemii w zespole.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: koszykarz rzucał spod własnego kosza. Efekt zaskoczył wszystkich
[color=#000000]

[/color]

- Starałem się dawać z siebie wszystko w tym sezonie, ale widać, że zespół jest inny niż wcześniej. Dużo słabszy. Gdy przyjechałem w lutym do Krosna, to wszyscy się lubili. Był tylko problem z trenerem. Był nerwowy, przeklinał do zawodników, a także odnosił się do nas bez szacunku. Większość odeszła, bo nienawidziła trenera. Gdybym wiedział, że tak będzie, to na pewno w lato bym tutaj nie został - mówi w ostrych słowach Wallace.

Odpowiedzialność za brak wyników w zespole Devante zrzuca na innego zawodnika. Nie chciał jednak podać imienia i nazwiska.

- Jestem profesjonalistą, bardzo ciężko pracowałem w Krośnie. To nie ja, tylko jeden z zagranicznych koszykarzy zrujnował całą atmosferę w zespole. Było trudno z nim grać. Na meczach widzieliśmy, że jest samolubny, nieprzewidywalny i może w każdej chwili oszaleć. Często trenerzy mówili do mnie "Uważaj na niego, żeby nie robił głupich rzeczy". On był nieprzewidywalny. Robiłem to przez dwa miesiące, od 13 sierpnia tego roku. Oprócz tego, że byłem koszykarzem, byłem też opiekunem do dzieci... - mówi Wallace.

O kogo chodzi? Amerykanin ma na myśli prawdopodobnie JayVaughna Pinkstona, który na jednym z portali społecznościowych odparł wszystkie zarzuty. - Nie obwiniaj mnie za wszystko. To ty grałeś źle - napisał środkowy.

Wallace kontynuuje. - Przez dwa miesiące lekceważył zespół i trenera. Nie respektował niczego. Gdyby w innym klubie robił takie rzeczy, już dawno wyleciałby z powrotem do Ameryki. Nawet podczas jednego z treningów doszło do rękoczynów z drugim trenerem Kamilem. Zawsze miał pretensje do wszystkich, często krzyczał bez powodu - dodaje.

Przygoda Amerykanina w Polsce dobiegła końca. Obwodowy nie ukrywa żalu do działaczy Miasta Szkła Krosno.

- Byłem smutny, gdy klub powiedział, że to ja rujnuje atmosferę w zespole. Kochałem fanów z Krosna, zawsze dawałem z siebie 100 procent. Kochałem też zawodników z poprzedniego sezonu, teraz jednak atmosfera jest bardzo zła. Zdecydowałem się opuścić zespół, gdyż nie jest tutaj dobrze - kończy Wallace.

Źródło artykułu: