Porażka, ale po pięknej walce. Stelmet postawił się Besiktasowi

Newspix / Piotr Kieplin / Na zdjęciu: Artur Gronek
Newspix / Piotr Kieplin / Na zdjęciu: Artur Gronek

Stelmet BC był skazywany na pożarcie w spotkaniu z Besiktasem Stambuł. Zielonogórzanie udowodnili jednak, że nawet bez Borisa Savovicia, są w stanie rywalizować z najlepszymi w Lidze Mistrzów. Błędy w samej końcówce zadecydowały o porażce 60:65.

Początek meczu nie wskazywał jednak na to, że Stelmet BC Zielona Góra będzie miał jakiekolwiek szanse na podjęcie walki z utytułowanym zespołem z Turcji. Besiktas Stambuł trafiał jak w transie. Gospodarze po kilku minutach prowadzili 14:5, a sam Jon Diebler miał na swoim koncie już dziewięć punktów.

- Zaczęliśmy nie najlepiej, ale z każdą minutą rozkręcaliśmy się - przyznaje Artur Gronek, opiekun Stelmetu BC. Zielonogórzanie nie poddali się, wytrzymali napór Besiktasu i powoli zaczęli grać swoje, czyli twardo w obronie i w miarę skutecznie w ataku. Mistrzowie Polski wymuszali na gospodarzach sporo rzutów z trudnych pozycji, a sami za sprawą Jamesa Florence'a, Vladimira Dragicevicia odrabiali straty.

W trzeciej kwarcie Stelmet BC po raz pierwszy wyszedł na prowadzenie. Spory udział miał w tym Przemysław Zamojski, który zdobył w tej części gry 10 "oczek" (dwa razy trafił z dystansu). Zielonogórzanie zbudowali trzypunktowe prowadzenie i z dużym optymizmem podeszli do ostatniej odsłony.

Tam przez prawie osiem minut wszystko szło znakomicie. Stelmet BC utrzymywał przewagę, a Besiktas się frustrował. W końcu jednak niemoc gospodarzy przełamał Diebler, a dzieła zniszczenia dokonał gracz z głębokiej rezerwy, Can Maxim Mutaf, który trafił z dystansu. Po tym rzucie ekipa ze Stambułu wyszła na prowadzenie, którego już nie oddała.

ZOBACZ WIDEO: Manchester United w ćwierćfinale Pucharu Ligi Angielskiej. Zobacz skrót meczu ze Swansea [ZDJĘCIA ELEVEN]

Zielonogórzanie udowodnili jednak, że nawet bez Borisa Savovicia, są w stanie rywalizować z najlepszymi w Lidze Mistrzów. To dobry prognostyk przed kolejnymi spotkaniami. Tym bardziej, że nie wiadomo, kiedy do gry wróci Czarnogórzec. - Żal, że się nie udało. Zabrakło nam naprawdę niewiele do zwycięstwa. Trudno, trzeba walczyć dalej - mówi smutny Filip Matczak, który miał cztery punkty i cztery zbiórki. Pokazał się z dobrej strony, zwłaszcza w defensywie.

- Besiktas zagrał bardzo dobrze w ostatnich czterech minutach. To okazało się kluczowe. Dla nas to lekcja na przyszłość, że na wyjazdach trzeba grać równo przez 40 minut, jeśli chce się odnosić zwycięstwa. Na takim poziomie każde posiadanie piłki ma ogromne znaczenie - dodaje Artur Gronek.

Zielonogórzanie po trzech meczach w Basketball Champions League mają bilans 1:2. Za tydzień na własnym parkiecie zagrają z włoskim Sidigas Avellino.

Komentarze (5)
avatar
Henryk
25.10.2017
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Szkoda tego meczu ale może następne pójdą bardziej szczęśliwie dla Zastalu. 
avatar
Mariusz 67
25.10.2017
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
kry
25.10.2017
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Wolne to każdy zawodnik powinien rzucać z zamkniętymi oczkami...to są zawodowcy...wolę zdecydowanie brzydki mecz z wygraną niż odwrotnie. 
avatar
Maciek Wojtkowiak
25.10.2017
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Matczak "szkoda,że się nie udało " szkoda że nie rzuciłeś wolnych w koncowce to przeważyło