Szewczyk pomógł Łączyńskiemu. W Anwilu jak w rodzinie

Newspix / Piotr Kieplin / PressFocus / Na zdjęciu: Kamil Łączyński
Newspix / Piotr Kieplin / PressFocus / Na zdjęciu: Kamil Łączyński

- Chcę wrócić na mecz z Asseco Gdynia. W dojściu do formy pomagają mi koledzy. Szymon Szewczyk pożyczył sprzęt do rehabilitacji. Jesteśmy jak rodzina - mówi Kamil Łączyński, rozgrywający Anwilu Włocławek.

[tag=5234]

[/tag]Kamil Łączyński nie dokończył spotkania z TBV Startem Lublin (80:57). Polak zderzył się... z sędzią i nabawił kontuzji stawu skokowego. Arbiter mocno przyczynił się do tego zderzenia. Powinien po boisku przemieszczać się w taki sposób, żeby nie utrudniać poruszania się zawodnikom.

Na szczęście uraz rozgrywającego Anwilu Włocławek nie jest poważny. - Chcę wrócić na mecz z Asseco Gdynia - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty.
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Jak zdrowie? Czy kontuzja stawu skokowego jest poważna?

Kamil Łączyński, koszykarz Anwilu Włocławek: Czuję się wprost proporcjonalnie do wieku (uśmiech). Nie jest źle. Torebka stawowa jest cała, opuchlizna nie jest aż tak duża. Delikatnie oberwały jedynie więzadła. Dogłębnych badań jeszcze nie przechodziłem, być może zrobię je w poniedziałek. Na razie wystarczy to, co mówi nasz klubowy fizjoterapeuta.

Sytuacja wyglądała dość groźnie.

To prawda. Na początku miałem czarne myśli, bo taki dość dziwny prąd przeszedł mi do kręgosłupa. Obawiałem się, że moje kolano nieco oberwało, ale na szczęście wszystko jest w porządku. Od razu po zdarzeniu powędrowałem do gabinetu fizjoterapeuty, który przez 45 minut intensywnie działał. Dzięki jego umiejętnościom ta noga wygląda całkiem nieźle.

ZOBACZ WIDEO Valencia wygrywa i zostaje wiceliderem Ligi ACB
[color=#000000]

[/color]

Kiedy planuje pan wrócić do gry?

Walczę z czasem, opuchlizną. Przechodzę sporo zabiegów fizjoterapeutycznych. Mam świetną opiekę.

Nie ukrywam, że bardzo chciałbym wrócić na mecz z Asseco Gdynia. Na razie jednak za wcześnie na deklaracje, to są tylko dywagacje.

To prawda, że Szymon Szewczyk pożyczył panu sprzęt do rehabilitacji?

Tak. Szymon zaproponował mi swój sprzęt, za co mu bardzo dziękuję. Paweł Leończyk też wyszedł z podobną propozycją. To urządzenie pomaga mi schładzać staw skokowy. Ta sytuacja idealnie pokazuje, że w szatni jest świetna atmosfera. Jesteśmy jak rodzina.

Rodzina rodziną, ale jest pan mózgiem drużyny. Trudno sobie Anwil wyobrazić bez Kamila Łączyńskiego.

Skoro koledzy wybrali mnie na kapitana, to zapewne tak jest. Z uwagi na paszporty też jestem cenną postacią w zespole (uśmiech). Cieszę się, że drużyna poradziła sobie beze mnie w meczu z TBV Startem. Ante Delas bardzo solidnie prowadził grę zespołu, Jaylin Airington pokazał się z dobrej strony. Tak jak mówiłem wcześniej - tej drużynie do sukcesu potrzeba szczęścia i zdrowia, bo umiejętności są i to spore.

Jaka jest pana ocena tej sytuacji? Sędzia ponosi winę za tę sytuację?

Sytuacja była dość dziwna i niespotykana. Na pewno sędzia nie zrobił tego celowo, bo mnie po prostu nie widział. Mam lekki żal, bo ja na tym ciepię, cierpi na tym zespół. Osoba trzecia miała wpływ na zderzenie, do którego nie powinno dojść.

Sędzia się do pana odezwał, przeprosił?

Nie. Może nawet lepiej, że tego nie zrobił, bo ja byłem w dużym amoku. Chyba bym się odwrócił w drugą stronę i poszedł. I to nie ze względu na to, że jestem niekulturalny, ale ze względu na to, że byłem wściekły na tę sytuację. Nie ukrywam, że w kierunku sędziego wysłałem kilka niecenzuralnych słów, za co najmocniej przepraszam. Pod wpływem emocji trochę mnie poniosło. Na pewno nie zamierzam ubiegać się o sprawiedliwość.

Zobacz inne teksty autora

Źródło artykułu: