- Musimy zacząć grać tak, jak w poniedziałek. Na razie jest bardzo słabo w ataku, a i w defensywie popełniamy błędy. Bardzo dużą szkodę zrobili nam Woods z Loganem i to ich musimy wyłączyć z gry, jeśli jeszcze chcemy myśleć o zwycięstwie. Najważniejsza jest jednak koncentracja i walka o zbiórki - mówił w przerwie meczu jeden z liderów włocławskiego Anwilu na parkiecie, Tommy Adams. Słowom Amerykanina w drugiej części spotkania stała się zadość i Anwil, choć przegrywał już różnicą siedemnastu punktów, zdołał odrobić straty i po kilku minutach czwartej kwarty wyjść nawet na prowadzenie 82:83. W kluczowych momentach gościom drżała jednak ręka, zaś pewnie punkty zdobywał fantastyczny duet Asseco Prokomu, David Logan - Qyntel Woods, i to dzięki tym dwóm koszykarzom sopocianie wygrali drugi mecz z rzędu.
Zanim jednak do tego doszło, emocji nie brakowało już na samym początku meczu. Tomas Pacesas zaskoczył desygnując od pierwszych minut w miejsce Logana Tyrone’a Brazeltona, którego jedynym zadaniem było naciskać Łukasza Koszarka. Kiedy jednak polski rozgrywający dwukrotnie umieścił piłkę w koszu, a do tego za trzy trafił Adams i zrobiło się 7-14, litewski szkoleniowiec musiał zmienić taktykę. Na placu gry pojawił się wspomniany Logan, a po chwili Pacesas mógł cieszyć się udanej decyzji. Amerykanin trafił bowiem trzykrotnie z dystansu i to gospodarze wyszli na prowadzenie 20:18, które utrzymali do końca pierwszych dziesięciu minut.
Kolejną dobrą decyzją opiekuna drużyny z Sopotu było pozwolenie na grę w drugiej kwarcie Adamowi Łapecie. Mierzący 217 cm wzrostu 22-latek miał sprawić, że Asseco jeszcze bardziej zdominuje strefę podkoszową i tak też się stało. Polski środkowy najpierw popisał się blokiem, a chwilę później zdobył cztery punkty spod kosza i gospodarze odskoczyli włocławianom na kilkupunktową przewagę, która wzrosła jeszcze bardziej po trafieniach Filipa Dylewicza (40:28). Anwil próbował ratować sytuację rzutami za trzy, lecz ten element wyraźnie szwankował. Zza linii 6,25 za to jeszcze dwukrotnie w pierwszej połowie przymierzył Logan i to właśnie dzięki niemu oraz deklasacji w zbiórkach (22:9), Prokom wygrywał z Anwilem 59:42.
Po zmianie stron włocławianie pokazali jednak, że są drużyną z charakterem i zaczęli grać koszykówkę, o której mówił Adams. Trener Igor Griszczuk nakazał maksymalne zagęszczenie strefy podkoszowej w obronie oraz cierpliwe szukanie dogodnych pozycji rzutowych w ataku. Zawodnicy Prokomu chyba zbyt szybko uwierzyli, że jest już po meczu i zanim się zorientowali Adams wraz z Andrzejem Plutą zniwelowali straty do stanu 61:52. Anwil zwietrzył swoją szansę i mimo, że wreszcie skutecznie zaczął grać Woods, konsekwentnie zmniejszał przewagę gospodarzy. Zarówno świetnie pod koszem, jak i na dystansie radził sobie Paul Miller, który już pod koniec trzeciej kwarty miał na swoim koncie dwadzieścia punktów. Po stronie Asseco problemy z celownikiem miał za to Logan i przed czwartą kwartą zrobiło się tylko 78:72.
Chwilę później mecz zaczął się od początku. Ponownie dał znać o sobie Miller (25 punktów i 12 zbiórek w całym meczu) i nagle Anwil objął pierwsze od ponad dwudziestu minut prowadzenie (82:83). Kiedy wydawało się, że goście mają więcej atutów i powiększą swoją przewagę, ci... przestali trafiać. Powtórzyła się zatem ta sama sytuacja, co z poniedziałku. Wówczas gracze z Kujaw również objęli prowadzenie na kilka minut przed końcem meczu, lecz w decydujących rzutach byli nieskuteczni. Trafiali za to gracze trenera Pacesasa, a zwłaszcza wprowadzony do gry Ronnie Burrell. Amerykanin w krótkim odstępie czasu zdobył cztery oczka, a dzieła zniszczenia dokonał Woods trafiając rzuty wolne. Amerykanin był najbardziej wartościowym koszykarzem meczu, pomimo że zagrał na słabszej, niż w poniedziałek skuteczności (7/19 z gry). Poza 20 punktami, wyłapał aż 14 zbiórek, miał 3 asysty i blok oraz siedmiokrotnie wymuszał faule rywali.
Po meczu obaj szkoleniowcy byli w zupełnie innych nastrojach. Trener Griszczuk, choć docenił charakter swojego zespołu, ponownie dał wyraz rozczarowaniu odnośnie bardzo wyraźnie przegranych zbiórek (aż 44 do 21 na korzyść Asseco). - Dziękuje swoim koszykarzom za walkę i jednocześnie gratuluję gospodarzom. My staraliśmy się ich dogonić, ale w końcówce zabrakło szczęścia. Prokom prowadzi 2-0, teraz przenosimy się do Włocławka, gdzie rozegramy dwa mecze przy naszej widowni. Cóż, piłka jest w grze - stwierdził Białorusin z polskim paszportem, zaś autor 21 punktów, Andrzej Pluta dodał - Przegraliśmy przez pierwszą połowę, w której pozwoliliśmy Prokomowi na zbyt wiele. Po przerwie udowodniliśmy jednak, że jesteśmy dobrze przygotowani. Szkoda że mimo takiego pościgu, nie dane nam było wygrać. Zadowolenia z postawy swoich koszykarzy nie krył natomiast szkoleniowiec Asseco Prokomu. - Jestem bardzo szczęśliwy ze zwycięstwa i z końcówki meczu. Cieszę się, że w pełni wykorzystaliśmy przewagę parkietu, a każdy z moich koszykarzy starał się pomóc drużynie tak, jak tylko umiał. Litwin rozluźnił na tyle, że na sugestię dziennikarza odnośnie tego, iż w jego zespół nie zdobył w tym sezonie Hali Mistrzów, odpowiedział - Zdobędziemy! A czym? Koszykówką!.
Stan rywalizacji: 2 - 0 dla Asseco Prokomu
Asseco Prokom Sopot - Anwil Włocławek 93:85 (28:26, 31:16, 19:30, 15:13)
Asseco Prokom: Logan 22 (5x3, 6 as.), Woods 20 (14 zb.), Burke 12 (10 zb.), Dylewicz 9 (8 zb.), Burrell 8, Ewing 7 (2x3), Zamojski 7 (2x3), Łapeta 4, Brazelton 2, Hrycaniuk 2, Szczotka 0
Anwil: Miller 25 (3x3, 12 zb., 4 as.), Pluta 21 (3x3), Adams 19 (3x3), Koszarek 10 (1x3), Brkić 6 (2x3), Boylan 2 (5 as.), Wołoszyn 2, Gabiński 0