Dwoił się i troił w Derbach Trójmiasta lider Asseco Gdynia. Krzysztof Szubarga zdobył 28 punktów, trafiając 10 z 17 rzutów z gry. Jego popisy oglądało się z dużą przyjemnością - polski rozgrywający dość łatwo radził sobie z obrońcami Trefla Sopot, którzy nie potrafili znaleźć na niego sposobu. Zabrakło mu jednak wsparcia ze strony kolegów. Słabo zagrali kluczowi zawodnicy: Przemysław Żołnierewicz (2/9 z gry), Marcel Ponitka (1/7). 12 minut na parkiecie spędził tylko Dariusz Wyka, który popełnił pięć przewinień.
- Krzysiek zagrał świetne zawody, jak prawdziwy lider. Niestety zawodnicy, którzy powinni go wspierać, po prostu zawiedli. To nie są 17-latkowie, których należy głaskać. Trzeba mówić jak jest. Nie mogę powiedzieć, że nie walczyliśmy, bo każdy dał z siebie 100 procent na boisku. Jednak do wygrywania takich meczów potrzebna jest głowa. Niestety młodzi zawodnicy za bardzo patrzą na statystyki i przez to przegrywamy - tłumaczy Przemysław Frasunkiewicz.
- Przegraliśmy ten mecz mentalnie. Takie spotkania pokazują, którzy zawodnicy mogą w tym momencie grać o dużą stawkę. Nie ma co ukrywać, że Derby Trójmiasta są meczami prestiżowymi. Te starcia są dla każdego ważne, to nie jest zwykłe spotkanie ligowe - dodaje szkoleniowiec gdyńskiego zespołu.
Asseco w trzeciej kwarcie po "trójce" Jakuba Garbacza objęło 16-punktowe prowadzenie i było o krok od odniesienia 20. zwycięstwa w Derbach Trójmiasta. Jednak gdynianie nieco spuścili z tonu, co wykorzystali sopocianie, którzy zaczęli stopniowo wracać do gry. W ostatniej odsłonie prawdziwe show dał duet Filip Dylewicz-Jakub Karolak, który zdobył 23 z 31 punktów całej drużyny. Strzelec Trefla trafił 6 z 8 rzutów z dystansu. Ostatni z nich dał gościom zwycięstwo.
ZOBACZ WIDEO 17-letni Aleksander Balcerowski zadebiutował w lidze ACB!
- Zaspaliśmy kilka razy do Karolaka. To nie może się zdarzyć przy takim zawodniku, który jest świetnym strzelcem. Chwała dla niego za ten mecz, ale my "wyprodukowaliśmy" jego dobrą formę. Z różnych powodów byliśmy spóźnieni - ocenia Frasunkiewicz.
Trener Asseco zwraca także uwagę na sporą różnicę w liczbie rzutów wolnych. Trefl miał ich o 14 więcej, ale z tym problemem gdynianie zmagają się już trzeci mecz z rzędu. - W trzech ostatnich meczach wykonaliśmy łącznie około 60 osobistych mniej od rywali. Jakimś cudem nie możemy dostać się na linię rzutów wolnych, dlatego tak duża liczba rzutów z dystansu w naszej grze - przyznaje.