LA Lakers z wielkim zwycięstwem w Filadelfii! Lonzo Ball wchodził pod kosz, ściągnął na siebie uwagę obrońców, po czym oddał piłkę na obwód do Brandona Ingrama, a ten zachował zimną krew i celnym rzutem za trzy na 0,8 sekundy przed końcem meczu zapewnił Jeziorowcom triumf nad 76ers 107:104. - Uważam, że on popisał się świetnym podaniem. Miałem duży komfort, który dał mi pewność, że trafię ten rzut - chwali Balla Ingram.
Ingram w całym meczu miał 21 punktów, siedem zbiórek, sześć asyst. Ball flirtował z triple-double, dwójka draftu 2017 zapisała przy swoim nazwisku 10 "oczek", osiem zebranych piłek, osiem kluczowych podań oraz co ciekawe, trzy przechwyty i aż cztery bloki. - On już widział tę sytuację, zanim ona się w ogóle wydarzyła - o kluczowej akcji wypowiedział się też ojciec Lonzo, LaVar Ball.
Dla 76ers dwoił się i troił duet Ben Simmons - Joel Embiid. Środkowy zdobył 33 punkty na bardzo dobrej skuteczności (11/17 z gry, 2/3 za trzy, 9/10 za 1), a Simmons miał triple-double - 12 "oczek", 13 asyst i 15 zbiórek. To wszystko okazało się niewystarczające, bo chociaż Szóstki odrobiły dzielący dystans, który wynosił w drugiej połowie nawet 16 punktów i wyrównały stan rywalizacji, to do Lakers należało ostatnie słowo tego dnia. Koszykarze z Hollywood zrewanżowali się tym samym rywalom za porażkę 109:115 poniesioną w Staples Center, a także przerwali swoje pasmo pięciu porażek.
Bradley Beal pod nieobecność Johna Walla bierze ciężar na swoje barki. 24-latek w ostatnim, wygranym przez stołecznych meczu rzucił 51 punktów, teraz miał już 22 "oczka" po pierwszej połowie, a ostatecznie zaaplikował ich przeciwnikom 34 i znów poprowadził Czarodziei do zwycięstwa. - Nie gram meczów z myślą, że zdobędę 50 lub 40 punktów. To czy zdobędę tyle, czy tyle punktów, jest nieistotne. Wszystko wychodzi naturalnie podczas gry - komentuje Beal.
Washington Wizards byli faworytami meczu w Arizonie, aczkolwiek Phoenix Suns nawet bez swojego lidera, kontuzjowanego Devina Bookera postawili im trudne warunki. Jeszcze niespełna sześć minut przed końcem przewaga stołecznych stopniała do tylko dwóch punktów (98:96). Goście zakończyli jednak spotkanie zrywem 11-3 i triumfowali ostatecznie 109:99. To ich 14. sukces w sezonie, który pozwala przesunąć się im na 6. miejsce w Konferencji Wschodniej.
Marcin Gortat spędził na parkiecie 23 minuty, stawiał twarde zasłony, które otwierały drogę do kosza graczom Wizards. Polak nie zachwycił w ofensywie, bo miał tylko cztery "oczka" oraz 2 na 6 z gry, ale dodał też osiem zbiórek, trzy asysty i przechwyt, a przy tym popisał się też efektownym wsadem. Dobrze grał zmiennik Gortata, Ian Mahinmi. Francuz był bliski double-double, uzbierał 10 "oczek" i osiem zbiórek. Cenne 21 punktów zdobył dla stołecznych też Markieff Morris.
Fatalny Carmelo Anthony, tylko siedem celnych rzutów zza łuku na 25 oddanych prób, Oklahoma City Thunder przerwali swój marsz w górę tabeli. Ich pogromcami, nieoczekiwani okazali się Brooklyn Nets. Drużyna z Nowego Jorku zwyciężyła czwartą kwartę 26:16, a całe spotkanie 100:95. Warto dodać, iż było one rozgrywane w Meksyku. Poprowadził ich 23-letni Caris LeVert, zdobywca 21 punktów i 10 zbiórek.
Melo rzucał 20 razy z gry, trafił tylko pięciokrotnie. Skrzydłowy przestrzelił też wszystkie pięć oddanych "trójek", co ostatecznie dało mu zaledwie 11 "oczek". Russell Westbrook dwoił się i troił, wywalczył 31 punktów, ale tym razem nie potrafił pociągnąć swojej drużyny w samej końcówce. Thunder musieli radzić sobie bez Paula George'a, zmagającego się z urazem łydki.
Houston Rockets umacniają się na szczycie Konferencji Zachodniej. Teksańczycy zanotowali właśnie ósme zwycięstwo z rzędu, a już 19. w całym sezonie i przy tym mają tylko cztery porażki. Goście nie pozostawili złudzeń Utah Jazz, pokonując ich 112:101, choć przez długi czas ich przewaga była o wiele większa. James Harden zdobył 29 punktów, a Chris Paul dodał 18 "oczek", dziewięć zbiórek, 13 asyst i trzy przechwyty.
Wyniki:
Philadelphia 76ers - Los Angeles Lakers 104:107 (25:32, 24:25, 21:22, 34:28)
(Embiid 33, Covington 19, Redick 15 - Ingram 21, Clarkson 16, Randle 16, Caldwell-Pope 13)
Phoenix Suns - Washington Wizards 99:109 (28:26, 24:31, 32:28, 15:24)
(Warren 23, Monroe 15, Ulis 13 - Beal 34, Morris 21, Oubre Jr. 12)
Brooklyn Nets - Oklahoma City Thunder 100:95 (20:33, 29:25, 25:21, 26:16)
(LeVert 21, Hollis-Jefferson 17, Crabbe 15 - Westbrook 31, Adams 12, Anthony 11)
Utah Jazz - Houston Rockets 101:112 (20:25, 26:26, 20:37, 35:24)
(Mitchell 26, Burks 17, Sefolosha 14 - Harden 29, Anderson 23, Paul 18)
ZOBACZ WIDEO Janusz "hayabusa" Kubski": Za "Patitkiem" ciągną się błędy młodości
[color=#000000]
[/color]