[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Asseco jak Rocky? Wstaje mimo brutalnych ciosów. Czy to znak, że jesteście charakterną drużyną?[/b]
Marcel Ponitka, koszykarz Asseco Gdynia: Tak, jak najbardziej. Mamy dużo charakteru i ambicji, co pozwala nam walczyć z każdym w PLK jak równy z równym. Te przegrane mecze tak naprawdę powinny zakończyć się naszymi zwycięstwami. Nie załamaliśmy się. Wstaliśmy i dalej walczyliśmy.
Co działo się w zespole po kolejnej porażce doznanej w dramatycznych okolicznościach?
Mieliśmy dzień na przemyślenia i z powrotem do pracy. Staraliśmy się nie zagłębiać za bardzo w te porażki, bo i tak by to nic nie zmieniło. Skupiliśmy się na tym, co jest przed nami. Przegraliśmy cztery mecze po zaciętych końcówkach, ale na tym świat się nie kończy. Jest jeszcze sporo spotkań przed nami, wszystko można odwrócić. Z Polpharmą w końcu się przełamaliśmy. Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej.
Były analizy, ostre rozmowy?
Po każdym meczu mamy wideo, analizowane są błędy. Sztab szkoleniowy robi to bardzo dokładnie.
Jest wytykanie błędów?
Na tym właśnie polega analiza meczu. Trzeba jasno wskazać błędy, tak aby w kolejnym spotkaniu ich nie było. Nikt się jednak z tego powodu nie obraża.
Pamiętam naszą rozmowę przed sezonem, w której jasno dał pan do zrozumienia: "chcę jak najwięcej grać na pozycji rozgrywającego". Mam wrażenie, że w tym sezonie tak właśnie jest. Powoli przejmuje pan pałeczkę od Krzysztofa Szubargi.
Po prostu meczów z większą odpowiedzialnością jest coraz więcej. I to mi odpowiada, bo czuję się komfortowo na rozegraniu. Z drugiej strony, u nas nie ma podziału na rozgrywających i rzucających. Jak jesteśmy z "Szubim" razem na boisku, to gramy wymiennie. Dzielimy się obowiązkami.
Od czego to zależy, kto w danym momencie ma rozgrywać?
Jest kilka takich czynników. Analizujemy, kto nas kryje i kto ma więcej sił. Ja czuję się rozgrywającym i rzucającym. To nie jest tak, że ktoś mnie rozlicza z liczby asyst, czy liczby przeprowadzonych piłek przez połowę. Tego w ogóle nie ma.
Jak wygląda współpraca ze znacznie bardziej doświadczonym Krzysztofem Szubargą?
To jest starcie twardych i mocnych charakterów. Bo Krzysiek ma taką osobowość, ale ja też nie odpuszczam. Czasami walczymy ze sobą o to przodownictwo na boisku. Staram się go gonić. Jest kogo ścigać, bo "Szubi" jest świetnym koszykarzem. Podoba mi się to, że wszystko wyjaśniamy sobie twarzą w twarz. Nie ma żadnych niedomówień. Jeżeli on ma jakieś zarzuty do mnie, to mówi mi je od razu.
W drugą stronę też to tak wygląda?
Tak. Czasami jest głośno, ale nikt się nie obraża. Mam mocny charakter i nie zawsze się z nim zgadzam, ale Krzysiek o tym doskonale wie. Sam w przeszłości był taki.
Co panu dał kilkudniowy pobyt na zgrupowaniu reprezentacji Polski?
To był dla mnie jasny sygnał, że ciężka praca na treningach przynosi efekty i jest nagradzana. Cieszę się, że dostałem powołanie od trenera Taylora. Mam nadzieję, że już niedługo na dłużej zagoszczę w reprezentacji Polski.
Tam był pan wykorzystywany jako rozgrywający?
Podobnie jak w klubie. Bardziej na pozycji numer "jeden", ale też były wstawki na "dwójce". To wszystko zależy od tego, co na dany moment jest potrzebne. Wiem, że w kadrze od lat są problemy na rozegraniu, dlatego cierpliwie czekam na swoją szansę. Jestem gotowy.
ZOBACZ WIDEO: "Damy z siebie wszystko" #7. Jóźwiak o przyszłości Pazdana: Znając jego agenta, coś mu znajdzie