NBA: Mavericks i Lakers o krok od awansu do półfinałów konferencji

Zbilansowany atak Dallas Mavericks pozwolił po raz trzeci pokonać San Antonio Spurs. Z kolei strzelecki popis Kobe’ego Bryanta wystarczył, aby Los Angeles Lakers uporali się z Utah Jazz. Oba zespoły prowadzą już 3:1 w swoich seriach i na początku następnego tygodnia powinny zakończyć zmagania w pierwszej rundzie rozgrywek play off.

W tym artykule dowiesz się o:

Już w pierwszym spotkaniu sobotniej nocy emocji było co nie miara. Starcie New Orleans Hornets z Denver Nuggets przypominało prawdziwą batalię na śmierć i życie. W całym meczu popełniono aż 58 fauli, w tym 2 niesportowe. Aż 4 zawodników musiało opuścić parkiet przed czasem, z powodu 6 przewinień. Rasual Butler po ostrym starciu z Chauncey Billupsem musiał na chwilę opuścić plac gry z powodu krwawiącego nosa, a Chris Paul ledwo umiał złapać oddech po faulu J.R. Smitha. Na całe szczęście nie brakowało także emocji czysto sportowych, głównie za sprawą walecznych i konsekwentnych Szerszeni. - To jest właśnie urok rozgrywek play off. Gra kontaktowa, a nawet niesportowe faule. Po meczu wszyscy jednak uśmiechają się do siebie, bo taka jest przecież natura sportu - mówił Paul, bohater meczu.

Jeszcze w pierwszej kwarcie Denver prowadzili 20:6, a Szerszenie pudłowały na potęgę. Później sytuacja zmieniła się o 180 stopni, głównie za sprawą Paula, który nie dość, że idealnie rozgrywał, to na dodatek okazał się wybornym strzelcem. Jego 32 punkty i 12 asyst oraz bardzo dobra postawa pomocników (West, Butler, Posey) pozwoliła odrobić straty i wyjść na prowadzenie. Warto podkreślić, że lider miejscowych spędził na parkiecie aż 46 minut! Goście nie zamierzali łatwo oddawać pola i do samego końca walczyli o korzystny rezultat. W decydujących fragmentach najlepszy wśród przyjezdnych Carmelo Anthony nie wykorzystał dwóch szans, które mogłyby dać zwycięstwo drużynie z Kolorado. W najbliższy poniedziałek Szerszenie staną przed szansą wyrównania rywalizacji, bowiem kolejny mecz znów odbędzie się w ich hali.

Nie było bardziej zmotywowanego zawodnika w Energy Solutions Arena niż Kobe Bryant. Lider Los Angeles Lakers w czwartek rozegrał jeden ze swoich najgorszych meczów w ostatnich latach, trafiając ledwo 5 z 24 prób! Tym razem już po kilku minutach było wiadome, że Bryant za wszelką cenę chce udowodnić swoją wartość. 11 pierwszych punktów Jeziorowców to zasługa 30-letniego strzelca, który zakończył mecz z 38 punktami i awansował na 7. miejsce w klasyfikacji najlepszych strzelców w historii play off. - Ten mecz był dla mnie bardzo ważny. Chciałem wyjść na parkiet i być bardziej asertywny. Po tak fatalnym meczu jak ostatnio, dobrze było odpowiedzieć właśnie w taki sposób - przyznał najlepszy gracz meczu.

W składzie Jeziorowców zaszła pewna istotna zmiana. Słabo spisującego się Bynuma w wyjściowym składzie zastąpił Lamar Odom. Silny skrzydłowy zapisał na swoim koncie 10 punktów i 15 zbiórek, i wraz z Pau Gasolem (13 punktów i 10 zbiórek) byli odpowiednim wsparciem dla Bryanta. Z kolei w szeregach Jazzmanów do gry powrócił Mehmet Okur. Turek był jednak nieprzygotowany do walki na najwyższym poziomie, więc sprawy w swoje ręce wziął duet Deron Williams - Carlos Boozer. Obaj rozegrali świetne spotkania, lecz wszystko wskazuje na to, że już w poniedziałek ich przygoda z play off zostanie zakończona. - Ta seria nie jest jeszcze skończona, wciąż mamy troszkę nadziei. Będzie ciężko wygrać trzy razy z rzędu, ale musimy się postarać i grać na luzie - zarzekał się Williams.

San Antonio Spurs nad przepaścią. Wszystko wskazuje na to, że podopieczni Gregga Popovicha po raz pierwszy od 2000 roku pożegnają się z rozgrywkami play off już na pierwszej rundzie. W meczu numer 3. przeciwko Dallas Mavericks kapitalnie spisał się Tony Parker, a Tim Duncan rozegrał najlepszy mecz w tegorocznych play off. Niestety dla Ostróg kompletnie zawiodła druga linia, która nie potrafiła dostatecznie wspomóc dwójki liderów. Być może sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby zdrowy był Manu Ginobili... - Nie ma się co oszukiwać, ta dwójka musi być przy piłce tak długo, jak to tylko jest możliwe. Oczywiście musimy liczyć na dobrą postawę pozostałych graczy. Tym razem nie miało to miejsca - powiedział Popovich.

Parker już w pierwszej połowie miał na swoim koncie 31 punktów, kończąc zawody z 43 "oczkami". To najlepszy wynik w play off w historii Ostróg. Marne to jednak pocieszenie. W szeregach Dallas wyróżnili się przede wszystkim Josh Howard (28 punktów) oraz Jason Kidd (17 punktów). Gospodarzom w wygranej nie przeszkodziła słabsza dyspozycja rzutowa duetu Nowitzki - Terry. Ten drugi przed meczem został uhonorowany nagrodą dla najlepszego rezerwowego, którą już wcześniej zadedykował wszystkim kibicom Dallas. - Oni jeszcze nie odpadli, musimy sobie to uświadomić. Nie jest łatwo wyeliminować taki zespół. To drużyna, która jeszcze niedawno zdobywała kilka mistrzowskich pierścieni - tonował emocje Kidd.

Przed meczem w Miami mówiło się głośno o fatalnej serii Atlanty Hawks w meczach wyjazdowych. Jastrzębie przegrały 12 kolejnych spotkań na parkiecie rywala w play off, wygrywając po raz ostatni w 1997 roku. Podopieczni Mike’a Woodsona mieli ochotę przerwać tą passę, lecz już pierwsza kwarta pozbawiła ich jakichkolwiek złudzeń. To wprost niewiarygodne, ale Atlanta przestrzeliła 17 z 19 pierwszych rzutów w meczu! Nic więc dziwnego, że Żar objął znaczne prowadzenie 25:6, a do prezerwy było nawet 50:29. - Wiedzieliśmy, że tego wieczoru będzie w naszej hali dużo energii. Zaczęliśmy więc grać bardzo mocno od samego początku. W defensywie również mocno ich naciskaliśmy - powiedział Dwyane Wade, zdobywca 29 punktów i 8 asyst.

Sobotnia porażka to bardzo zły znak dla Hawks. W ostatnich latach, kiedy seria była remisowa 1:1, to właśnie trzeci mecz okazywał się najważniejszy. Zwycięzca tej batalii w 76. proc awansował do kolejnej fazy rozgrywek. - Cokolwiek by nie mówić, jeszcze nie odpadliśmy. Nie możemy jednak w następnym meczu wyjść z takim zaangażowaniem jak w tym przypadku. Miami zrobiło wszystko to, co do nich należało. My z kolei nie potrafiliśmy znaleźć odpowiedzi na to - przyznał Woodson. Jego gracze aż 12 razy zostali zablokowani przez zawodników z Florydy. Miami ponadto zaaplikowało rywalowi 12 "trójek", wygrywając również walkę na tablicach (48:35). Kolejny mecz już w poniedziałek, ponownie w American Airlines Arena.

New Orleans Hornets - Denver Nuggets 95:93

(C. Paul 32 (12 as), D. West 19, R. Butler 17 - C. Anthony 25, C. Billups 16, J.R. Smith 14)

Stan rywalizacji: 2:1 dla Denver Nuggets

Dallas Mavericks - San Antonio Spurs 99:90

(J. Howard 28, J. Kidd 17, D. Nowitzki 12 (13 zb) - T. Parker 43, T. Duncan 25 (10 zb), M. Finley 7)

Stan rywalizacji: 3:1 dla Dallas Mavericks

Miami Heat - Atlanta Hawks 107:78

(D. Wade 29, J. O’Neal 22 (10 zb), M. Chalmers 15 - M. Bibby 13, A. Horford 13, J. Smith 13)

Stan rywalizacji: 2:1 dla Miami Heat

Utah Jazz - Los Angeles Lakers 94:108

(C. Boozer 23 (16 zb), D. Williams 23 (13 as), A. Kirilenko 15 - K. Bryant 38, P. Gasol 13 (10 zb), D. Fisher 12)

Stan rywalizacji: 3:1 dla Los Angeles Lakers

Źródło artykułu: