Stephen Curry na początku grudnia skręcił kostkę, a uraz miał go wykluczyć z gry na nieco ponad dwa tygodnie. - Dobrze, że to stało się teraz, a nie w późniejszym etapie sezonu. Daje mi to czas na dojście do zdrowia, a zespołowi na znalezienie ciągłości, co na dłuższą metę powinno być dla nas z pożytkiem - powiedział wówczas zawodnik.
Początkowo as Golden State Warriors miał wrócić do gry na świąteczne spotkanie z Cavaliers. Jego powrót opóźni się jednak o kilka dni, lecz zdąży zagrać jeszcze w 2017 roku. W piątek mistrzowie NBA podejmować będą Charlotte Hornets, a dzień później Memphis Grizzlies.
- Wątpię, żeby zagrał w piątek. Nie sądzę, żeby miało to sens, chociaż on z pewnością bardzo by tego chciał - tłumaczył trener Steve Kerr. - Bardziej prawdopodobne, że zagra w sobotę. Jeśli wszystko przebiegnie pomyślnie, oczekuję, że będzie gotowy - dodaje szkoleniowiec Wojowników.
Curry w obecnej kampanii notuje średnio 26.3 punktu oraz 6.3 asysty na spotkanie. Warriors dobrze jednak radzą sobie bez największej gwiazdy, będąc liderem konferencji Zachodniej. Mistrzom po piętach depczą jednak Houston Rockets.
Przypomnijmy, iż 29-latek na początku lipca podpisał nowy, gigantyczny kontrakt. W ciągu pięciu sezonów, dwukrotny zdobywca nagrody MVP zarobi aż 201 milionów dolarów.
ZOBACZ WIDEO Brutalna prawda o polskiej kadrze. Duński trener sprowokował Adama Nawałkę