Stelmet BC bez iskry w oczach. Rozluźnienie mogło wiele kosztować

WP SportoweFakty / Artur Lawrenc / Na zdjęciu: Andrej Urlep
WP SportoweFakty / Artur Lawrenc / Na zdjęciu: Andrej Urlep

Stelmet BC Zielona Góra pokonał GTK Gliwice 91:90, choć outsider PLK był bliski sprawienia sensacji. - Brakowało iskry w oczach i to nas prawie kosztowało spotkanie - przyznał Andrej Urlep.

Mimo zwycięstwa nad GTK Gliwice, Andrej Urlep nie ukrywał rozczarowania postawą swoich podopiecznych. Wydawało się, że mecz z przedostatnią drużyną PLK będzie dla Stelmetu BC Zielona Góra spacerkiem, tymczasem przyjezdni byli o krok od sprawienia ogromnej niespodzianki w Winnym Grodzie.

- Tak, jak graliśmy od czwartej minuty trzeciej kwarty, nie ma prawa się więcej wydarzyć. Nie było odpowiedniego zaangażowania, pojawiły się straty. Szczególnie fatalna była czwarta kwarta, kiedy zanotowaliśmy aż 10 strat, gdzie we wcześniejszych trzech częściach było ich łącznie pięć. Takiemu zespołowi jak Stelmet BC nie może się tak przydarzać. Nie było tego, co w meczu BM Slam Stalą, gdzie drużyna prezentowała fenomenalne zaangażowanie. Brakowało iskry w oczach i to nas prawie kosztowało spotkanie. W końcówce rywale nie trafili dwóch decydujących rzutów wolnych, później jeszcze zanotowali stratę. W końcu wygrało doświadczenie - skomentował Andrej Urlep.

W połowie trzeciej kwarty mistrzowie Polski prowadzili już różnicą 17 punktów i wydawało się, że jest po meczu. Drużyna z Gliwic pokazała jednak charakter i mimo niekorzystnego wyniku walczyła do ostatnich sekund. - Nie wykonaliśmy tego, co powinniśmy. Zespół jeszcze nie jest zgrany, zdarzają się przestoje. Już po pierwszym meczu mówiłem, że nie wygraliśmy go dzięki świetnej taktyce. Zwyciężyliśmy z BM Slam Stalą większą chęcią i energią. Tego przeciwko GTK zabrakło. Zbudowaliśmy przewagę, zawodnicy się rozluźnili i to nas prawie kosztowało mecz. Tego nie może być - trzeba być skoncentrowany przez 40 minut, bez znaczenia z kim się gra - przyznał słoweński trener.

W pierwszej połowie Stelmet BC też uniknął błędów, miewając lepsze i gorsze momenty. - Za bardzo gramy falami. Na przykład początek drugiej kwarty był bardzo dobry, gdzie przez sześć minut rywal rzucił nam cztery punkty. Końcówka tej odsłony była już fatalna, przez co w sześciu ostatnich atakach rywal zdobył 10 oczek. Wiele rzeczy musi nałożyć się na to, by zespół funkcjonował tak, jak należy. Nasz atak jest dobry, ale słaba jest obrona, a to defensywą wygrywa się mecze. Popełniamy na przykład błędy związane z nieporozumieniami między zawodnikami i nad tym trzeba pracować, ale niestety nie ma na to wiele czasu - gramy mecz za meczem. Gdybyśmy mieli 10 dni treningu, to byłaby inna sprawa. Wszystko musimy zrobić z marszu, a to jest problem - wyjaśnił Urlep.

- Po pierwszej połowie wierzyliśmy, że w drugiej części meczu zagramy lepiej. Chcieliśmy postawić na swoim i przede wszystkim solidnie zaprezentować się w obronie, bo w ataku radzimy sobie całkiem nieźle. Defensywa ma być naszym znakiem rozpoznawczym, a na razie nie funkcjonuje ona na takim poziomie, na jakim trener by chciał. Niestety, druga połowa była w naszym wykonaniu gorsza, to nas zdziwiło. Nie powinny nam się wydarzyć straty w czwartej kwarcie. Wyczerpaliśmy limit szczęścia - powiedział z kolei Adam Hrycaniuk, który w meczu z GTK Gliwice zanotował double-double. Środkowy zdobył 14 punktów i zebrał 11 piłek.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Piękna bramka najgrubszego piłkarza świata. Aktywne święta Nowakowskiej
[color=#000000]

[/color]

Źródło artykułu: