Jakub Schenk mówi o flopowaniu: Nie staram się za wszelką cenę wymusić faulu w ataku

- Wiem, że jestem na cenzurowanym u sędziów. Czy jestem irytujący? Nie. Taki mam styl gry, można tego nie lubić, ale ja się nie zmienię - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Jakub Schenk, rozgrywający Polpharmy Starogard Gdański.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Jakub Schenk WP SportoweFakty / Michał Domnik / Na zdjęciu: Jakub Schenk
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Czy można już użyć takiego sformułowania, że Jakub Schenk staje się liderem zespołu? Czy przejął pan dowództwo nad drużyną od Marcina Fliegera?

Jakub Schenk, zawodnik Polpharmy Starogard Gdański: W naszej drużynie jest sporo dobrych i charakternych gości. Nie ma takiego jednego lidera. Cieszę się, że trener Bogicević widzi to, że mogę dać dużo temu zespołowi, obdarzył mnie sporym zaufaniem. Ja w zamian daję to, co umiem najlepiej, czyli dobra defensywa, prowadzenie gry, ustawianie kolegów na boisku.

Zdobyte punkty są dodatkową wartością, choć nie ukrywam, że lubię to robić i szukam tego. Czy przejąłem pałeczkę na stałe? Trudno powiedzieć. To jest zmienne. Już tak było w tym sezonie, że zagrałem trzy mecze z rzędu w pierwszej piątce, a później wróciłem na ławkę.

Czy przed meczem z Treflem Sopot, w którym wskoczył pan do pierwszej piątki, odbył pan rozmowę z trenerem Bogiceviciem?

Nie było takiej rozmowy. Na kilka dni przed meczem trener tak ustawiał piątki, że sam po treningach wywnioskowałem, że zajdą zmiany. Już wtedy to było zauważalne.

22 punkty zdobyte z Rosą Radom to efekt dodatkowej motywacji, wynikającej z faktu, że było to dla pana spotkanie z byłym pracodawcą?

Mecze z Rosą zawsze będą wyjątkowe. Nie będę ukrywał, że kilka lat temu nikt mi w tym klubie nie zaufał, mimo że pracowałem dość ciężko. Nie mam tego za złe klubowi, bo zrobiłem tam spory postęp. Rozwinąłem tam mocno swoje umiejętności, były świetne warunki ku temu.

Klub nie wiązał z panem nadziei i nie zaproponował umowy czy to była bardziej pana decyzja o odejściu?

To wyszło tak, że obie strony zdawały sobie sprawę, że nie ma sensu dalej ciągnąć tej współpracy. Klub miał już podpisanych zawodników na kolejny sezon. Każdy wie o tym, że w Rosie zawsze będzie amerykańska "jedynka". A nawet jak jej nie ma, to i tak później się pojawia w trakcie sezonu. Wiedziałem, że chcę zrobić krok w przód, klub z kolei zdawał sobie sprawę, że nie może mi tego zaoferować. Rozeszliśmy się z miłej atmosferze. Nie było żadnych zgrzytów. Teraz jestem w Polpharmie i uważam, że to była świetna decyzja.

Mówił pan na początku, że lubi ustawiać kolegów na boisku. Widać, że nie ma pan problemów z pokrzykiwaniem na bardziej doświadczonych kolegów.

Nigdy nie miałem (śmiech). To też nie są krzyki, ale bardziej wskazówki. Mam zawsze pewien plan w głowie i chcę, żeby to było realizowane. Za to, jak wygląda gra, jestem rozliczany przez trenera, prezesa i kibiców. Piłka musi chodzić jak po sznurku i zostać dostarczona w odpowiednie miejsce. Pamiętajmy o tym, że w hali jest głośno, więc trzeba podnieść głos, żeby koledzy usłyszeli.

Czy już teraz może pan powiedzieć, że w pełni rozumie filozofię trenera Bogicevicia?

Tak, dlatego też mam pewnego rodzaju pozwolenie na zwracanie uwagi kolegom i udzielanie im wskazówek na boisku. Wie, czego trener oczekuje na boisku i myślę, że to owocuje zaufaniem do mnie.

Myślę, że ma pan większe zaufanie u trenera niż Marcin Flieger.

W tym momencie pewnie tak, ale nie zapominajmy o tym, że Marcin potrafi grać w koszykówkę. Może się okazać tak, że za kilka meczów trener wróci do niego w pierwszej piątce.

Na koniec temat, który najczęściej pojawia się wokół pana osoby, czyli słynne już "flopowanie". Dorobił się pan sporej liczby "fanów" w sieci, którzy mówią wprost: Jakub Schenk irytuje swoją grą. Co pan na to?

Mam dla tych ludzi jasne przesłanie. Proponuję na boisku z pomocy w "trumnie" pobiec do zawodnika na obwodzie i ustać w takiej sytuacji, żeby nie stracić równowagi i być gotowym do gry w obronie. Myślę, że to jest trudna rzecz, niewielu to się udaje. Większość daje się mijać, ja staram się trzymać pozycję. Przy tym kontakcie z większym zawodnikiem po prostu tracę równowagę.

To nie jest tak, że ja chcę za wszelką cenę wymusić przewinienie w ataku. Gdy np. taki Adam Hrycaniuk rolluje w stronę kosza, to nie patrzy, czy ktoś jest obok. Wjeżdża pod kosz jak prawdziwy taran, więc trudno, żebym się nie przewrócił. A sędzia pokazuje mi, żebym się nie przewracał... Ja proponuję, żeby ktoś się postawił na drodze Hrycaniuka i spróbował ustać taki kontakt. Myślę, że większość ucieknie z drogi (śmiech).

ZOBACZ WIDEO Liczymy medalowe szanse Polaków w Pjongczangu. "Skoczkowie mogą wywalczyć nawet cztery krążki"

Nie odpowiedział pan na pytanie - jest pan irytujący na boisku?

Nie. Mnie takie głosy kompletnie nie interesują, wpuszczam jednym uchem, a po chwili wypuszczam drugim. Gdybym miał się tym przejmować, to zacząłbym odpowiadać tym ludziom na Twitterze, ale ja nie chcę działać w ten sposób. Taki mam styl gry, można tego nie lubić, ale ja się nie zmienię. Z drugiej strony, wymusiłem też sporo fauli w ataku. Ciekawe... czy więcej jest fauli technicznych czy jednak wymuszonych przewinień w ofensywie?

Jest pan naznaczony u sędziów?

Na pewno. Jestem na 100 procent przekonany o tym. Pokazała mi to jedna sytuacja w Zielonej Górze. Doszło do tego, że krzyknąłem na jednego z zawodników z naszej drużyny, a jeden z sędziów... dał mi przewinienie techniczne, bo jak to określił: "był przekonany, że to było w jego stronę". To potwierdziło, że jestem na cenzurowanym u sędziów.

Można coś z tym zrobić?

Myślę, że trudno będzie zmienić myślenie sędziów. To leży bardziej w ich gestii.


Zobacz inne teksty autora

Czy lubisz styl gry Jakuba Schenka?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×